Zwierzenia nie były
sprawą łatwą dla Jacka. I co prawda, przez ostatnie lata bardziej byliśmy
znajomymi niż kumplami, ale nawet wtedy kiedy wcześniej – jako niemalże „bracia
syjamscy” – spędzaliśmy ze sobą prawie każdą możliwą wolną chwilę – to nigdy
dotąd nie otwieraliśmy się nawzajem, tak jak stało się tej pamiętnej, upalnej
pierwszej niedzieli września. Pogoda sprzyjała siedzeniu na tarasie, to też
siedzieliśmy sobie… Dyskusje zahaczały o coraz to nowe wątki, tak że ścieżki
tematyczne rozwidlały się bez przerwy, tworząc pokaźną już sieć „mapy drogowej”.
Pomyślałem sobie, że czasem jakiś ułamek sekundy, moment który spowoduje to, że
jedna chwila otwiera nam drzwi do jakiejś przestrzeni czasowej, która tworzy nam
dalszą, ważną część przyszłości naszego życia… Bo gdybyśmy się nie spotkali z
Jackiem w tę ostatnią sobotę sierpnia przypadkowo na rynku, to tego
niedzielnego naszego spotkania również by nie było. A tak, to – ni stąd, ni z
owąd – po latach, siedzimy sobie naprzeciw siebie, wspominając stare dzieje,
opowiadając pierdoły – i śmiejąc się do łez… Smakołyki firmy Dr Gerard - ciasteczka
Szkolne, Gingerbreads - Pierniczki z nadzieniem wieloowocowym w polewie
kakaowej, krakersy MIX solone, ciastka w kształcie zwierzęcych łapek Cookie
Paws, ciastka Vit’AM Milk and Chocolate, bagietki Baguettes Tomato&Olive
Oil – nowość Dr Gerarda – znikały szybko z miski stojącej na samym środku
okrągłego stolika. I siedzieliśmy tak już prawie trzy godziny, choć wydawało
się nam, że to zaledwie kilka minut…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz