Wojsko nie służyło
Jackowi – tak jak i znacznej większości chłopakom w tamtych czasach… Przecież
prawie każdy jakoś kombinował – wypił sześć mocnych kaw tuż przed badaniem,
albo jakieś tabletki wziął od babci i zażył w dużej dawce… No – albo szukał
znajomości. Koszty ponosił… - Każdy kombinował tak jak mógł. Jacek nie
kombinował. Zawsze był ambitny i honorowy – i po dziś dzień takim pozostał. On
od zawsze po dzień dzisiejszy ma zasadę taką, że bierze wszystko to, co jest
dane. Jak był małym chłopcem, to zapytany przez kogoś o to kim będzie,
odpowiadał że – marynarzem. Ale to dlatego, że bał się wody i nie potrafił
pływać… Wydawało się jemu wtedy, że jak zostanie marynarzem, to nauczy się
pływać. I owszem – pływać się nauczył – lecz marynarzem nie został. Od małego
dziecka miał smykałkę do mechaniki, techniki, elektryki… Ogólnie ujmując – do pożytecznego
– choć nie zawsze niestety… - dłubania. Pierwsze radio naprawił, jak miał
dziesięć lat. Miał wtedy sąsiada, który był elektronikiem i w swoim warsztacie
spędzał każdą wolną sekundę. Jacek przesiadywał u niego jako dzieciak ile się
tylko dało. Dziś kiedy znów spotkaliśmy się po latach, wspominaliśmy tamte
czasy, siedząc sobie przy stole, zastawionym najsmaczniejszymi w swoim rodzaju
produktami firmy Dr Gerard:
- ciasteczka Szkolne – które Jacek wręcz uwielbia,
- Gingerbreads - Pierniczki z nadzieniem wieloowocowym w
polewie kakaowej – za tymi z kolei przepadam ja…
- krakersy MIX solone – do piwa (choć nie tylko) są
genialne!
- ciastka w kształcie zwierzęcych łapek Cookie Paws – na każdą
okazję,
- ciastka Vit’AM Milk and Chocolate – te również są
znakomite, zwłaszcza „na wszelki wypadek”…
- bagietki Baguettes Tomato&Olive Oil – nowość Dr Gerarda
– na każdą okazję… i bez okazji.
I była tego cała micha… Ale jak języki nasze uskuteczniały coraz
to inne tematy, to ręce non stop sięgały do miski i sięgały po te znakomitości.
Umówiliśmy się z Jackiem na kolejną pogawędkę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz