Nie minęło parę minut jak już cała trójka była po śniadaniu.
Ola przezornie jeszcze podeszła do szafki gdzie pani Krystyna trzymała łakocie
i wydobyła z nich paczuszkę ciastek Szkolnych oczywiście, że od tak lubianego
producenta tych wyrobów jakim jest ich wytwórca Dr Gerard, jednocześnie
informując domowników iż to opakowanie ciastek to bierze z sobą specjalnie na
czas podróży. Pan Witold uśmiechając się i mówiąc półgłosem jakby do siebie
tylko stwierdził fakt no oczywiście, że tych ciastek w podróży nie może
zabraknąć także i dla mnie i spojrzał w stronę kosza gdzie na samym jego dnie
leżał dla nich prowiant na czas grzybobrania. Zaledwie kilka minut zajęło im
ubranie się i założenie obuwia gumowego i już schodzili klatką schodową do
wyjścia z bloku. Na dworze był wczesny
świt, ale nie trudno było się zorientować, że zanosiło się na ładną pogodę co
ucieszyło ich oboje, zresztą i taką to właśnie podawała pogodynka na dzień
dzisiejszy. Raźnym krokiem ruszyli na dworzec kolei SKM gdzie kolejką mieli dojechać
do miejscowości gdzie pracuje pan Witold i właśnie tam na parkingu przed
zakładem pracy miał na nich czekać autobus, którym to jak wiemy mieli się udać
do miejsca docelowego gdzie będą zbierać grzyby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz