poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Podróż do sanatorium

 Nadszedł dzień wyczekiwany od dawna, w którym mieliśmy się wstawić w wyznaczonym sanatorium w Polańczyku Zdroju.   Wczesnym rankiem wyjechaliśmy busem, żeby zdążyć się przesiąść na kolejny autobus, który zawiózł nas na miejsce.  W autobusie miejsca mieliśmy zarezerwowane, więc z tym nie było problemu. Walizki daliśmy do bagażnika, tylko podręczną  torbę wzięliśmy  do autobusu.  Odjechaliśmy kawałek, a mąż zaczyna się denerwować, że dlaczego wszystkie słodycze Dr Gerarda wpakowałam do walizki i nic nie wzięłam do torby. Otóż nie, ja byłam przezorna i do autobusu wzięłam ciastka Listki kruche, draże Maltikeks, to takie pyszne chrupiące drobne herbatniki oblane czekoladą, oraz krakersy Goldfish bez, których mąż nie może się obejść też od Dr Gerarda.  Zaczęliśmy zajadać nasze słodycze.   Z drugiej strony siedzieli starsi państwo, którzy tak jak my też jechali do sanatorium, więc poczęstowaliśmy ich drażami Maltikeks Dr Gerarda. Bardzo nam dziękowali za herbatniczki, tak też nawiązała się rozmowa, że oni też jadą do sanatorium,  i że do tego samego ośrodka co my.    Czyli już w autobusie spotkaliśmy fajnych ludzi,   z którymi później często spotykaliśmy się . Byli bardzo weseli i mili, tak dużo nam opowiadali o sobie i o swoim trochę trudnym życiu w samotności bez dzieci, które dawno temu wyjechały za granicę i już tam zostały.        Z wnukami też mieli mały kontakt, chociaż bardzo je kochali to nie mieli możliwości wspólnego przebywania z nimi czego bardzo im brakowało.  Czyli można rzec za pośrednictwem słodyczy Dr Gerarda spotkaliśmy fajnych ludzi 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz