Po krótkim odpoczynku i posileniu się ciastkami Dr. Gerarda wyruszyliśmy zwiedzić dom do góry nogami. Dzieci już nie mogły doczekać się kiedy wejdziemy do niego. W środku mieliśmy uczucie, że chodzimy po suficie. Skosy utrudniały utrzymanie równowagi. W domku są schody, które zaprowadzili nas do toalety, która też umieszczona była na suficie. W tym nietypowym domku byliśmy około 10 minut. Po wyjściu musieliśmy od razu usiąść na ławeczce, bo kręciło mi się w głowie. Oczywiście dzieciom i mężowi nic nie dolegało. to ciekawe miejsce bardziej przeznaczona dla maluchów. Potem poszliśmy pod wielką Krokiew. Tam następna fantastyczna atrakcja zjazd ze skoczni narciarskiej. Jest to bezpieczny zjazd przypominający ponton. Maluchy podskakiwały z radości, bo myślały, że zjadą. Niestety Jasiu ma 7 lat i mógłby zjechać, ale Marysia dopiero 6 lat. Powiedzieliśmy, że ta zabawa jest dla starszych dzieci. Było trudno im to wytłumaczyć, ale udało się. Natomiast mąż zaproponował wjazd kolejką linową na Gubałówkę. Po wykupieniu biletów w obie strony weszliśmy do wagoników. Po czterech minutach znaleźliśmy się na szczycie. Tam przez lornetkę podziwialiśmy okolice. Dobrze widać pasmo tatr polskich z olbrzymim Giewontem. Spacerowaliśmy po Gubałówce w stronę wyciągu narciarskiego. Na szczycie można kupić coś do jedzenia. My tylko zamówiliśmy dwie herbaty. Wyjęłam kanapki, ale maluchy chciały ciasteczka Dr. Gerarda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz