Po dwugodzinnym pobycie na Gubałówce zjechaliśmy kolejką linową na dół. Wstąpiliśmy do restauracji na obiad. Pociechy chciały naleśniki z serem. My zamówiliśmy kwaśnice z chlebem. To jest tradycyjne danie tej okolicy. Najedzeni czekaliśmy na znajomego, który właśnie kończył pracę. Na przeciwko był sklep spożywczy więc wstąpiłam do niego. Dokupiłam nasze ulubione ciastka Dr. Gerarda i trochę owoców. Ze znajomym wróciliśmy do domu. Ich dzieci nie mogły doczekać się naszego przyjazdu. Na stół wyłożyłam dwie paczki ciastek Dr. Gerarda i owoce. Przy degustacji ciastek i piciu kawy opowiedzieliśmy im co zwiedzaliśmy w Zakopanym. Nasze pociechy były przemęczone dzięki czemu nie szalały, tylko spokojnie bawiły się. Znajomy wziął sobie urlop i zaproponował nam wspólne z nimi zwiedzanie Morskiego Oka. Także zorganizował od kolegi bus, który po nas przyjedzie. Poszliśmy wcześniej spać, Następnego dnia o szóstej rano robiliśmy kanapki i po krótkim śniadaniu czekaliśmy na busa. Po paru minutach przyjechał i pojechaliśmy na parking w Palenicy Białczańskiej. Dalej na piechotę do jeziora. Przy wejściu na trasę kupiliśmy bilety. Asfaltowa droga w jedną stronę ma 8,5 km. Martwiłam się o dzieci lecz niepotrzebnie. W towarzystwie dzieci przyjaciół były grzeczne. Natomiast ja nawiązałam fajny kontakt z żoną kolegi Małgosią. Na krótkim odpoczynku wyjęłam moje ulubione ciastka Listki kruche produkcji Dr. Gerarda. Widocznie wszystkim smakowały, bo szybko zniknęły z pudełka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz