W głowie Piotrka pojawił
się niepokój. Im dłużej w milczeniu obserwował bardzo wolno szybującą małą
muszkę pod żyrandolem, tym więcej myśli zaczęło przewijać się przez jego głowę.
Fruwający owad coraz bardziej wprowadzał w stan napięcia jego układ nerwowy.
Nigdy nie był zwolennikiem zabijania – choćby najmniejszych owadów, lecz
również nie tolerował tego, jak wbrew jego woli, nawet te najmniejsze owady
naruszają jego prywatną przestrzeń.
Marta dopiła kawę.
W trakcie picia jej, zjadła zaledwie po jednej sztuce swoich ulubionych
ciasteczek firmy Dr Gerard:
- ciastka Listki kruche
- Torcik zbożowy
- draże Maltikeks
- krakersy Goldfish
- wafelki Pryncypałki
Po tej kawie – pomimo upału i duchoty – Marta nabrała wigoru
i postanowiła zabrać się do jakiejś roboty.
Piotrek wstał i
skierował się w stronę odkurzacza. Chciał wciągnąć do niego ten fruwający
obiekt który go drażnił. Jednak kiedy wyszedł, to z korytarza zauważył że na
oknie stoi ręczny rozpylacz wody. Marta używa go do zraszania domowych roślin,
rozpyloną na istną mgiełkę wodą. Mając wyjątkowo dobre serce, Piotrek pomyślał
że spryska taką mgiełką ową latającą muszkę – a później złapie i wyrzuci za
okno. No i jak postanowił – tak zrobił.
Marta zabrała się
za porządki w swoich szufladkach. Miała tam babski wyjątkowy nieład…
Przygotowała sobie już dwa kartoniki, do których miała dawać – to zbędne, to
potrzebne rzeczy. Już od dawna zbierała się do wykonania tej pracy, ale zawsze –
albo coś innego miała do roboty, albo po prostu jej się nie chciało.
Piotrek po
wyrzuceniu muszki za okno, sprawdził czy w tym momencie jak wychodził na
balkon, to znów nie wleciał jakiś owad. Stwierdził jednak że wszystko jest OK.
Usiadł więc na fotelu i zaczął zastanawiać się:
- A jeśli Marta ma rację
– i w tej przychodni rzeczywiście zostałem zakażony???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz