poniedziałek, 19 lipca 2021
Miały być grzyby.
Witek, jka się dowiedział, że pójdziemy na grzyby, to bardzo się ucieszył. Jest to jedno z jego ulubionych zajęć. Musze przyznać, że nawet dobrze mu idzie zbieranie. Tak to jest, że nie każdy potr3fi sprytnie w lesie wyszukać grzyby. Ja to szybciej bym się przewrócił na grzybie, ale to inna sprawa.
Dzień wcześniej szybko poszedł spać, bo jak na grzyby to trzeba rano szybko wstać i on o tym wie.
Wieczór przygotowałem kanapki oraz na przekąskę słodycze Dr Gerarda -wafelki Pryncypałki, ciastka kruche oraz kilka wafelków domowej roboty, które uchowały się. Mieliśmy obiecane, że to na grzybobranie są przygotowywane, ale zbyt apetyczne byly i tylko kilka udało mi się uchronić przed łasuchami.
Rano skoro świt, Wojte4k wstał i nawet nie chciał jeść śniadania. Tak, więc wyruszyliśmy bez śniadania. Do plecaka dodatkowo spakowałem dla nas kanapki oraz termos, to będziemy jeść śniadanie w lesie, pomyślałem.
Do lasu mamy ok 2 km, to udaliśmy się pieszo.
Po lesie wędrowaliśmy ok pół godziny i nie mogliśmy na trafić na jakiegoś grzyba.
Gdzie te grzyby? - zaczął się denerwować Wojtek.
-Może zjemy po kanapce, to i grzyby się pojawią. -powiedziałem.
No dobra, ale też mam chęć na wafelka, -odpowiedział Wojtek.
Na powalonym drzewie usiedliśmy do śniadania.
Nagle za plecami Wojtka pojawiła się kudłata mordka pieska.
O, krzyknął Wojtek.
Skąd tu piesek?
Dam mu kanapkę, a ja zjem te Pryncypałki. -rzekł Wojtek i nie czekając na odpowiedź, dał pieskowi kanapkę.
No to mamy kłopot -pomyślałem.
Ciekawe jak teraz to się skończy?
Wiem, że Wojtek bardzo pragnie mieć pieska, ale jego mama na to nie wyraża zgody.
Na szczęście wszystko się dobrze skończyly, bo gdy wyszliśmy z lasu, to podbiegł do nas chłopczyk zapłakany.
Skąd macie Kaprysa? -pyta on.
Ja już drugi dzień go szukam,ł -rzekł chłopczyk.
To ja go znalazłem w lesie . -pochwalił się Wojtek.
Dziękuję ci bardzo. Jak będziesz chciał, to możesz przyjść do mnie, to się będziemy bawić z Kaprysem. -Powiedział chłopiec.
Dobrze. Bo ja i tak nie wiem czy mógłbym go mieć, gdzyż mama nie chce zgodzić się min na pieska.
Wojtek dostał aders zamieszkania Kaprysa i mogliśmy się pożegnać z chłopcem, który miałó na imię Kazik.
Tak to zakończyła się nasza wyprawa na grzyby.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz