Po raz kolejny pojechałam z wizytą do rodziców. W
tym samym czasie odwiedziła ich sąsiadka, pani Stasia. Usiedliśmy przy stole z
kubkiem kawy w dłoni. Na talerzu pyszniły się smaczne Witam ciastka na dzień
dobry z firmy Dr Gerard. Zaczęliśmy oglądać zdjęcia przyniesione przez panią
Stasię. Zdjęcia przedstawiały jej wnuczkę na zabawie studniówkowej. Z fotografii
spoglądała na nas młoda, atrakcyjna dziewczyna w balowej sukni. Nie wyglądała
na uczennicę z klasy maturalnej. Zresztą, stroje i fryzury pozostałych koleżanek na tym zdjęciu również w niczym nie
przypominały konserwatywnych kreacji studniówkowych dla młodych panienek z
dawnych czasów. Dumna ze swojej wnuczki
babcia opowiadała o planach dziewczyny na przyszłość. Wróciłam wspomnieniami
do swojej studniówki - ile się przez ten
czas zmieniło, co udało się zrealizować, co było tylko mrzonką lub pobożnym
życzeniem itd. Na jednym ze zdjęć było widać wesołe buzie uczestników i pięknie
nakryty stół. Tutaj palcem pani Stasia
wskazała na półmisek na stole. Z dumą w głosie powiedziała, że to jej
dzieło - przekładaniec serowy z krakersami i oliwkami, że zrobiła jeszcze
sernik na zimno z tęczowych galaretek
z biszkoptami. Okazało się, że restauracja organizująca zabawę zaproponowała zamówienie ciasta
w cukierni lub pozostawienie rodzicom załatwienia tej sprawy. Tak wiec mamy i babcie postanowiły same przygotować deser dla swych pociech. Pani Stasia zadowolona, że może w ten symboliczny sposób uczestniczyć w tak wielkim wydarzeniu w życiu wnuczki postanowiła sięgnąć do Internetu
i tam znaleźć inspirację. Pamiętała z naszych spotkań, że bardzo chwaliłam przepisy na stronie deseroteki Dr Gerarda. Z wielkim zapałem przystąpiła do realizacji swojego planu. Tam właśnie znalazła przepis na wspomniane wcześniej przysmaki. Rozmowa toczyła się dalej w miły, niezobowiązujący sposób. Wracając do domu przypominałam sobie zaangażowanie rodziców w moją studniówkę. Szkoda, że to już za mną.
z biszkoptami. Okazało się, że restauracja organizująca zabawę zaproponowała zamówienie ciasta
w cukierni lub pozostawienie rodzicom załatwienia tej sprawy. Tak wiec mamy i babcie postanowiły same przygotować deser dla swych pociech. Pani Stasia zadowolona, że może w ten symboliczny sposób uczestniczyć w tak wielkim wydarzeniu w życiu wnuczki postanowiła sięgnąć do Internetu
i tam znaleźć inspirację. Pamiętała z naszych spotkań, że bardzo chwaliłam przepisy na stronie deseroteki Dr Gerarda. Z wielkim zapałem przystąpiła do realizacji swojego planu. Tam właśnie znalazła przepis na wspomniane wcześniej przysmaki. Rozmowa toczyła się dalej w miły, niezobowiązujący sposób. Wracając do domu przypominałam sobie zaangażowanie rodziców w moją studniówkę. Szkoda, że to już za mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz