We wtorek syn miał wycieczkę do teatru. Dzień wcześniej zakupił sobie trochę słodyczy Dr Gerarda. Wybór należał do niego i pozwolił sobie na Wafelki z kremem o smaku śmietankowym, Biszkopty morelowe z białą polewą, PryncyPałki Clasic, Mafijne Lemon. Gdy stwierdziłem, że chyba przesadził z tymi słodyczami, to odpowiedział mi, że to nie tylko dla niego. Przecież wszyscy lubią słodycze Dr Gerarda, więc szybko znikną w trakcie podróży.
Ja, ponieważ dysponowałem wolnym dniem, też wybrałem się z nimi, by pomóc w opiece nad dziećmi podczas wycieczki.
Zbiórka na wyjazd była o godzinie 10 przed szkołą. Wszyscy wstawili się punktualnie i wkrótce ruszyliśmy. Podczas jazdy w autobusie wszyscy rozmawiał ze znajomymi, śmiali się lub grali w „Prawda czy wyzwanie?”. Jest to bardzo fajna gra, ponieważ jest przy niej dużo śmiechu. Jak na to mówi młodzież „była niezła zwała”. I tak było naprawdę. Nie brakowało śmiesznych wyznań miłości itp. Wszyscy śmiali się do łez.
Do teatru dotarliśmy w ostatniej chwili i musieliśmy szybko znaleźć miejsce, ponieważ za 15 min. zaczynał się spektakl.
Była to śmieszna i ciekawa opowieść o chłopcu, który tak kochał gry komputerowe, że świata poza nimi nie widział. Jego siostra, Ola, bardzo lubiła książki, a komputera nie lubiła. Uważała, że to strata czasu. Przez głupotę i lenistwo Mateusza, Ola straciła wzrok. Mat – tak na niego mówiła Olka – musiał czytać siostrze książki przez 2 godziny dziennie. Denerwowało go to bardzo. W pewnym momencie, gra komputerowa, porwała Mateusza do wirtualnego świata. Wkrótce potem zjawiła się też tam Ola, która próbowała wydostać go stamtąd, ale jej się nie udało i wciągnęło ją tam również. Razem przeszli wiele misji. W każdej pomagała im głównie wiedza z książek Oli. W końcu wyszli z tego cało. Od tego czasu Mateusz zaczął bardzo lubić książki. Przedstawienie bardzo się wszystkim podobało.
Po spektaklu odbyły się takie krótkie warsztaty teatralne.
Wszyscy byli tam bardzo aktywni.
Z teatru pojechaliśmy do McDonalda, bo to już tradycja, że w dordze powrotnej z wycieczek dzieciaki chcą tam wpaść.
Droga powrotna, mimo iż wycieczka już się kończyła była również bardzo wesoła. W końcu – po co marnować czas na marudzenie, kiedy jest go tak mało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz