czwartek, 16 lutego 2017

Pyszne ciastka po noworocznym kuligu




   Nowy Rok po takiej zabawie, to naprawdę wielka przyjemność! Takiego przyjemnego 1 stycznia, to jeszcze w życiu nie obchodziłem. Bez bólu głowy, świeżość, radość, zdrowie i dobry humor. A do tego dobre towarzystwo. Chyba już zawsze „Sylwestra” obchodził w podobny sposób – jedynie kieliszek szampana i dobra zabawa! I ani kropli alkoholu więcej! Z rana – noworoczne śniadanie, dobra kawa, oraz jeszcze lepsze ciastka Dr. Gerard… Rozmowy, wspomnienia, wiele radości… Później lekki obiad – a po obiedzie, bieszczadzki kulig zakończony ogniskiem. Aura w tym roku sprawiła, że kulig noworoczny był prawdziwy – na saniach z płozami a nie na kołach. Te najprawdziwsze sanie, ciągnęły prawdziwe konie. Nie traktor, jak w poprzednie lata. Konie były pięknie przybrane. Miały przywieszone dzwonki, których rytmiczny dźwięk znakomicie komponował się z basowymi pokrzykiwaniami mężczyzn, oraz cienkimi piskami kobiet. Nie było tylko pochodni, które jeszcze sprawniej zastępowały elektryczne latarki. Trasa miała 15 km długości. Kiedy wróciliśmy na miejsce, to było już ciemno. Z dala poczuć można było zapach rozpalonego ogniska. Ostre powietrze oznajmiało, że zanosi się na mroźną noc. Po zejściu z sani i stąpnięciu na śnieg, mocno zaskrzypiało pod butem. Przyszliśmy do rozpalonego ogniska, gdzie można było przypiec sobie kiełbaskę, mięsiwo – i napić się czegoś gorącego. Nalałem sobie grzańca do ceramicznego kubka. Sięgnąłem po ciastko – do wyboru były: - Mafijne Choco, - zwierzaki maślane, - zwierzaki wielozbożowe… Wszystkie od Dr. Gerard. Pobyt sylwestrowo-noworoczny zbliżał się ku końcowi… Może za rok, również będzie tak miło…?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz