Dzisiaj „Tłusty
czwartek”, jak co roku w mojej rodzinie nastaje szaleństwo. Każda gospodyni
smaży pączki, faworki i inne słodycze. Potem wymieniamy się nimi i rozmawiamy o
przepisach. Każdy ma swoje ulubione pączusie. Niby to samo a jednak się różnią.
Brat mój kończył szkołę gastronomiczną i uczył mnie, że pączki się smaży a nie
piecze i dlaczego. Tłumaczył mi, że niektóre przepisy są na żółtkach, a inne na
całych jajkach, albo, że ciasto musi wyrosnąć na gorąco a inne trzeba chłodzić.
A najważniejsze jest nadzienie, powinna być to marmolada różana, a nie jakiś
karmel czy dżem. Dodatkowo ważne jest to, czym jest udekorowany pączek? Lukrem,
pudrem albo orzechami czy wiórkami kokosowymi.
Również mi się
to udzieliło. Po śniadaniu zamiast „wit,AM” ciastka na dobry dzień firmy „dr
Gerard”, które są zdrowe to chwyciłem za chruściki z cukrem pudrem. Pyszne,
lecz nie są ani wieloziarniste ani nie są zbożowe i nie zawierają witamin.
Dlaczego to zrobiłem? Będę musiał po obiedzie pobiegać, by spalić te kalorie.
Jednak nie,
nie będę biegał. Zaraz, gdy wyłączę komputer, idę w odwiedziny do mamy. W
czasie pisania tych słów, otrzymałem sms z zaproszeniem na świeżo smażone pączki.
Ciekawy jestem jak wieczorem będzie się czuła moja wątroba?
I czy nie będzie mnie bolał żołądek.
I czy nie będzie mnie bolał żołądek.
Skoro dzisiaj
Tłusty Czwartek to znaczy, że kończy się karnawał. Więc w tą sobotę z żoną i ze
znajomymi wybieramy się na bal karnawałowy. Ponadto już we wtorek będą Ostatki
tak zwany Śledzik. I znów obowiązkowo trzeba poszaleć. Coś dobrego zjeść i
wypić coś z procentem. W tym dniu dozwolone jest przesadzić z ulubionymi
daniami czy trunkami. Wszystko po to byśmy następnego dnia, skruszeni,
przygnębieni, jako pokutnicy szli do Kościoła posypać głowy popiołem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz