Witam
serdecznie, ferie w moim mieście już się skończyły. Jednak nie dla moich
pociech, gdyż chorowały. Teraz już wróciły do zajęć szkolnych. Gdy rano idą do
swoich szkół, w plecaku mają śniadanie i ciastka „dr Gerard”. Czasami Zwierzaki
Maślane a czasami PryncyTorcik. Ja przy tej okazji korzystam, kupując dzieciom
biorę również dla siebie. Kilka dni temu byłem na zakupach w żółtym sklepie z
czerwonym owadem w logo. Poszukując ulubionych słodyczy, wpadłem na serię
ciastek „Scooby Doo”. Kupiłem bez zastanowienia. A przez głowę przebiegały
myśli o tej bajce, która towarzyszyła mi od wczesnych lat dziecięcych do tej
pory. Kiedy weszły do Polski pierwsze anteny satelitarne oraz kasety VHS, było
to na początku lat dziewięćdziesiątych, pokochałem psa Scooby-ego i jego
przyjaciół. Cieszyłem się, że i moje dzieci uwielbiają przygody czwórki
detektywów i ich psa. Jako ciekawostkę dodam, że mój kuzyn ma ksywkę i mail
kudłaty. Gdy urodziły się moje skarby kupiliśmy im książki o tych młodzieńcach.
Połknęły przynętę, co wieczór czytałem synkowi ich historie. Niezaspokojony
apetyt Kudłatego i Scooby-ego został porównany do mojego. Na moją obronę dodam,
że jestem o niebo odważniejszy od nich. Mądrość Velmy była dawana nam za
przykład. Moja córeczka, gdy trochę podrosła chciała być jak Daphne, zawsze
dobrze ubrana z nienaganną fryzurą. Tylko Fred jakoś nie znalazł naśladowcy w
naszym domu. Jednej rzeczy mu zazdrościłem, samochodu i tego, że jest kierowcą.
Kolejnym etapem ewolucji bohaterów był pierwszy a potem kolejne filmy
fabularne. Gdzie znaleźli się odważni aktorzy, którzy wcielili się w postacie z
tej bajki. Okazało się, że był to kolejny sukces Scooby-ego.
Na
koniec dodam, że słodkości „dr Gerard” z serii Scooby Doo to kolejny sukces. Za
który dziękuję ludziom ze studia Hanna Barbera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz