Słońce przygrzewało
przez okno niczym w maju. Rozmarzyłem się przymykając oczy i zapuszczając się
myślami w głębokie marzenia… Ale po podniesieniu się i otwarciu drzwi, mroźne
powietrze uświadomiło mnie w rzeczywistości że to nie maj tylko styczeń… 6
stycznia – Trzech Króli. Zaproszeni zostaliśmy przez Kacpra, na „małą czarną” –
i jeszcze co nieco… Intrygowało mnie to „co nieco”, bo dobrze zdawałem sobie
sprawę z tego, że Kasia – żona Kacpra – potrafi zrobić coś wykwintnego, mając
do dyspozycji nawet jakieś najprostsze składniki. A jeśli już ma imieniny
swojego męża, to efekt pomysłów Kasi musi być gwarantowany i wystrzałowy
! Marzena zaskoczyła mnie pytaniem, czy mam jakiś dobry pomysł na prezent dla solenizanta… Też mi pytanie – przecież wiadomo że nie mam… Otworzyłem przeglądarkę internetową – najważniejsze narzędzie w dzisiejszych czasach. Szukałem tak i szukałem… Nie mogłem znaleźć niczego, co by wzbudziło moje zainteresowanie. Wziąłem sobie do przegryzienia ciastka Dr. Gerard - zwierzaki wielozbożowe. Ręka jakoś sama podświadomie łapała smaczne jedno ciastko za drugim. Dopiero kiedy okazało się że opakowanie jest już całe puste a kawa zupełnie zimna, to ocknąłem się i zorientowałem, że siedzę tak ponad godzinę i niczego konkretnego nie znalazłem. Czas był już, aby zacząć się zbierać. Rzekłem do Marzeny, że pewnie postąpimy tradycyjnie – kupimy „męskiego kwiatka” o pojemności 0,7 – i coś słodkiego… Obok mieliśmy otwarty sklep, to też z dokonaniem zakupu upominku nie było najmniejszego problemu. Do szklanego kwiatka dołączyliśmy – pryncytorcik. Zakup okazał się strzałem w dziesiątkę, bo Kacper był bardzo zadowolony!
! Marzena zaskoczyła mnie pytaniem, czy mam jakiś dobry pomysł na prezent dla solenizanta… Też mi pytanie – przecież wiadomo że nie mam… Otworzyłem przeglądarkę internetową – najważniejsze narzędzie w dzisiejszych czasach. Szukałem tak i szukałem… Nie mogłem znaleźć niczego, co by wzbudziło moje zainteresowanie. Wziąłem sobie do przegryzienia ciastka Dr. Gerard - zwierzaki wielozbożowe. Ręka jakoś sama podświadomie łapała smaczne jedno ciastko za drugim. Dopiero kiedy okazało się że opakowanie jest już całe puste a kawa zupełnie zimna, to ocknąłem się i zorientowałem, że siedzę tak ponad godzinę i niczego konkretnego nie znalazłem. Czas był już, aby zacząć się zbierać. Rzekłem do Marzeny, że pewnie postąpimy tradycyjnie – kupimy „męskiego kwiatka” o pojemności 0,7 – i coś słodkiego… Obok mieliśmy otwarty sklep, to też z dokonaniem zakupu upominku nie było najmniejszego problemu. Do szklanego kwiatka dołączyliśmy – pryncytorcik. Zakup okazał się strzałem w dziesiątkę, bo Kacper był bardzo zadowolony!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz