Święta, święta… Ale
kiedy nadejdzie ich koniec, skończą się spotkania, świętowanie, lenistwo…
Nastaną zwykłe dni, to trzeba przestawić się znowu na „tryb zwykły”. Dom, praca
– zakupy… Zaraz, zaraz! Miałem zrobić zakupy! Ale – co to ja miałem kupić… Ciastka
Dr. Gerarda! Skończyły się po świętach… A poranna kawa bez ciastek??? To tak
jakby pić wino bezalkoholowe, albo wodę destylowaną… Dziś wypiłem właśnie
resztę kawy, oraz zjadłem ostatnie ciastko. Byłoby ich więcej, ale jak u Kacpra
na imieninach zabrakło, to zjedliśmy nasze co Marzena kupiła! Było – minęło.
Dziś wypiłem tylko jedną kawę, bo miałem tylko jedno ciastko Dr Gerard – które
zostało mi sprzed świąt - Mafijne Choco. Jak włączyłem radio, to akurat leciała
piosenka – „To jest już koniec”. Wziąłem do ręki puste opakowanie po tych
zjedzonych ciastkach, zmiąłem i wrzuciłem do odpowiedniego pojemnika na śmieci…
To znaczy – posortowałem! Piosenka w radiu się skończyła a ja zacząłem się
ubierać po to, aby wyjść na zakupy. Tylko że przypomniałem sobie, że nie
zrobiłem sobie listy tych zakupów… No to z powrotem – zdjąłem czapkę, kurtkę,
buty… Usiadłem i zacząłem myśleć… Ciężko szło – jak to po świętach, ale powoli…
Zaczęło mi w głowie kiełkować. Woda mineralna, soki, kawa, herbata… No i rzeczy
najważniejsze – ciastka! Mafijne Choco, zwierzaki maślane, zwierzaki
wielozbożowe – i jeszcze inne… Tak się szczęśliwie złożyło, że udało mi się
kupić wszystko w jednym sklepie! Szybko wróciłem do domu i zrobiłem sobie
jeszcze jedną małą kawę – a do kawy??? Wiadomo – świeżutkie ciasteczko!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz