poniedziałek, 27 lutego 2017

Pomysłowa sąsiadka




   Pomogłem Malwinie zanieść zakupy. Tym razem obyło się bez żadnych przykrych niespodzianek i dotarliśmy planowo, oraz spokojnie. Błażej – mąż Malwiny – widział przez okno jak „nurkowaliśmy” w śniegu. Mówił że wyglądało to bardzo brzydko. Stwierdził że całe kości możemy zawdzięczać chyba tylko srogiej zimie i obfitej warstwie śniegu. Błażej jest ratownikiem medycznym – i jeśli chodzi o takie sytuacje jak poślizgnięcia, czy upadki, to raczej wie co mówi. Mówił że początkowo zdenerwował się trochę, bo był pewny że coś się komuś z nas stało, ale kiedy oboje z Malwiną stanęliśmy na nogach, to już był spokojny. Chciałem już pójść do domu, ale Błażej zatrzymał mnie. Zapytał czy się bardzo spieszę… - Odpowiedziałem że tak bardzo to nie, bo Marzena poszła z dziećmi do miasta, aby pokupować im coś na ferie. Tak faktycznie, to dziś mam luz… Malwina coś robiła – chyba przygotowywała obiad. Błażej mówił że też musi odwieźć dzieciaki do rodziny w góry. Pogoda odstrasza go od jazdy – ale jak trzeba, to trzeba. A jednak to nie obiad był tym, czym zajęła się sąsiadka zaraz po przyjściu z zakupów. Wzięła i pomieszała wszystkie te pokruszone ciastka Dr. Gerard: - pryncytorcik, - zwierzaki wielozbożowe oraz - zwierzaki maślane. Za chwilę poczęstowała nas smakołykami – babeczkami z bakaliami, czekoladą, kokosem i tymi pokruszonymi ciastkami Dr. Gerarda, które zmasakrowaliśmy z Malwiną w trakcie upadku. Były one pomysłowo zrobione i apetycznie wyglądały, zwłaszcza w trakcie jedzenia, bo kiedy popatrzyło się w miejsce które zostało przecięte łyżeczką, to wyglądało ono jak zebra. Po prostu, były robione warstwami – raz jasną, raz ciemną – na przemian. Malwina miała je przygotowane już wcześniej. Przed chwilą polała je tylko jeszcze czekoladą, obtoczyła pokruszonymi ciastkami i włożyła na kilka minut do zamrażalnika. Poza tym że atrakcyjnie wyglądały, to były one naprawdę bardzo smaczne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz