Rozpoczynamy nasz
upragniony urlop. Postanowiliśmy z Gabrysią, że nie będziemy spędzali wolnego
czasu stacjonując w jakimś jednym konkretnym miejscu, tylko pojeździmy sobie po
Polsce, odwiedzając głównie mniej znane nam miejsca, zwłaszcza te gdzie jeszcze
nigdy nie dane nam było zagościć. Pierwszym takim miejscem zostało przez nas
wybrane – Pogórze Ciężkowickie. Jest to małe pasmo położone na granicy
południowo wschodniej Małopolski i Podkarpacia, na trasie pomiędzy Tarnowem a
Jasłem. Niby tak blisko nas – a jakoś nigdy nie dane nam było aby wybrać się do
tego jakże pięknego i spokojnego zakątka. Choć przejeżdżaliśmy tamtędy nie raz,
choćby udając się w Beskid niski lub Pieniny. Nie będę opisywał szczegółowo
tego, co ciekawego można tam napotkać, bo atrakcji jest tam naprawdę wiele – wspomnę tylko o „Skamieniałym Mieście” w
Ciężkowicach, oraz jest tam to co dla mnie najważniejsze – las, woda i oaza
spokoju! Sporo informacji o tych miejscach można znaleźć, wpisując w
wyszukiwarkę hasła – „Skamieniałe Miasto”, lub „Pogórze Ciężkowickie”.
Ciekawych miejsc jest tam tyle, że nie nudząc się, można tam spędzić nawet cały
urlop.
Spakowałem się w
niecałą godzinę. Rzeczy osobiste powrzucałem do torby, koszule, T-shirty, buty
„terenówki” – i gotowy! Gabrysia – jak to kobieta, przygotowywała się już
trzeci dzień – i dalej nie mogła się wybrać. Mówię jej, że szkoda czasu, że jak
czegoś zapomnimy, to się kupi. Ale ona – dalej swoje. No to sobie usiadłem,
włączyłem telewizor – i zacząłem przegryzać ciastka… - Dr Gerard. Gabrysia
kręciła się bez przerwy, ciągle coś przeglądając, przymierzając. A ja - wafelki
Pryncypałki, to biszkopty z galaretką… Przypomniałem Gabrysi, aby nie
zapomniała sobie zabrać ciastek na drogę. Kiwnęła głową i nadal sortowała swoje
rzeczy. Po dwóch i pół godziny, byliśmy chyba gotowi do wyjazdu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz