Cześć,
gdy już rozpakowaliśmy samochód i gdy przydzielono nam pokój. Przyszedł czas na
kawę. Kierowca mógł w spokoju odpocząć, ponieważ dzieci wyszły na plac zabaw. Mieliśmy
pół godzinki relaksu. Na talerzyku leżały Mafijne Choco firmy „dr Gerard”. Następnie
wyruszyliśmy na poszukiwanie plaży. Zawsze w nowym miejscu zajmuje to trochę
czasu. Jak w każdym takim kurorcie jest kilka tras do morza. Trzeba odnaleźć tę
najlepszą. My wybieramy taką, która prowadzi z dala od straganów i sklepików z
pamiątkami. Tym razem była to droga najbliżej naszego ośrodka. Ścieżka prowadziła
przez las. Między drzewami prześwitywał Bałtyk. Gdy już weszliśmy na biały,
gorący piasek, ukazał nam się niepowtarzalny widok. Błękit nieba i wody oraz
plaża, cudo. Jak zwykle miałem aparat przy sobie. Zamiast rozwijać parawan,
robiłem zdjęcia. Mewy unoszące się na falach. Statki w oddali. Zostałem brutalnie
wyrwany z moich rozmyślań. Tata, tata, tata. Dzieciaki już ciągnęły do wody. Zrzuciłem
ubranie i kłusem ruszyłem w fale. Zabawa była przednia, Żona zawołała nas na
koc po coś słodkiego. Przyznam, że chętnie usiadłem, aby odpocząć. Apetyt miałem
taki, że w poszukiwaniu słodyczy zaatakowałem plecak. Tak długo szukałem aż
znalazłem „Zwierzaki maślane”. Podzieliłem się z rodziną. Po krótkim odpoczynku
postanowiliśmy wrócić na obiad. Nie wiedzieliśmy gdzie iść. Poszliśmy przed
siebie, znalezienie restauracji w nadmorskich miejscowościach nie stanowi
problemu. Trudniej wybrać, co by tu zjeść. Czy rybę, zupę lub placki
ziemniaczane. Wybór padł dla dzieci pomidorowa a rodzice smażoną rybkę. Mniam mniam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz