środa, 30 sierpnia 2017

„Urodziny u Justyny”


Poniedziałek od rana okazał się szalonym dniem. Justyna od rana w pracy, ja od ósmej u stomatologa z bolącym zębem, zaś Ola na warsztatach. Oczekiwanie na wizytę w gabinecie stomatologicznym wydłużało się z godziny na godzinę. Niestety – „wolna amerykanka”, jak w całej Polsce, jeśli chodzi o wizytę na kasę chorych.

Czas nieubłagalnie upływał, a ja cierpiałem. W dodatku na godzinę 14:30 brat zapowiedział się z tortem urodzinowym dla Justyny. Całe szczęście do domu wróciłem przed gośćmi zdążyłem ogarnąć się po usunięciu zęba. Najbardziej to żal mi było tego tortu i Deseru ze stronki Dr Gerarda, który Justyna zrobiła dzień wcześniej dla gości.

Brat stawił się tak, jak zapowiadał, tyle, że z żoną. Przez około dwadzieścia minut, w oczekiwaniu na jubilatkę, prowadziliśmy luźną rozmowę.

Po wejściu do domu najpierw oczywiście życzenia, skromne prezenty, a następnie tort. Justyna nie kryła zaskoczenia rozmiarem tortu, skomentowała go głośnym okrzykiem „WOW”, ponieważ średnica tortu była jak w średniej pizzy.

Zanim zabrała się za krojenie, postawiła na stole własnoręcznie robiony Deser, czyli „Placek budyniowy na Markizach Mafijnych z musem jabłkowym”. Polecam do zobaczenia na stronce: https://drgerard.eu/przepisy

Bratu, bratowej i sobie ukroiła po kawałku, a ja przez wzgląd na dziurę po wyrwanym zębie mogłem obejść się jedynie smakiem i zapachem unoszącym się po pokoju.

Za niedługi czas przyszła Ola z warsztatów, oczywiście z prezentem zrobionym własnoręcznie na warsztatach, po wręczeniu i złożeniu życzeń również wyraziła chęć udziału w dzieleniu tortem.

Minęło pół godziny i zjawił się kolejny gość, którym była kolejna bratowa, i tym razem odbył się kolejny podział tortu dla bratowej. Dla nas zaś Justyna dzieliła Deser, który zrobiła własnoręcznie i tak zamiast obiadu tradycyjnego mieliśmy Słodki obiad, lecz ja niestety musiałem zadowolić się jogurtem naturalnym i tyle z urodzin miałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz