piątek, 18 sierpnia 2017

„Z Dr Gerardem do zoo”


Brat Oli w miniony piątek, w ramach urlopu, postanowił wraz ze swoją dziewczyną pojechać do zoo i to do Wrocławia. Na wspólną wycieczkę postanowił zaprosić również  siostrę Olę i mamę swojej dziewczyny.

Justyna dzień wcześniej w pracy robiła zakupy i przy okazji stwierdziła, iż weźmie też coś słodkiego na podróż dla Oli, bo w pociągu choćby z nudów ręka sięgnie po jakieś Słodkie smakołyki. Tym bardziej Dr Gerarda takie jak: wafelki Pryncypałki, Zwierzaki maślane, Krakersy Classic i Ciastkołapki.

Wyjazd pociągu mieli zaplanowany o 6:00 z Inowrocławia, a to przez wzgląd na odległość, która dzieliła te dwa miasta. Nie warto było brać pod uwagę późniejszej godziny wyjazdu, gdyż zwiedzanie zoo pochłania dużo czasu, nie mówiąc już o innych atrakcjach Wrocławia.

Trzy i pół godziny w podróży dało się trochę Oli we znaki. Całe szczęście, że miała w plecaku Słodkie przekąski, więc ręce i usta zajęła, ale nogi również domagały się jakiegoś ruchu i w samą porę pociąg zajechał na dworzec. Z dworca przejechali jeszcze kawałek tramwajem i autobusem i wreszcie dotarli na miejsce. Po przekroczeniu bramy zoo pierwsze kroki skierowali do pomieszczeń z akwariami, by zobaczyć co w wodach naszej planety można podziwiać.

Kolejny etap, czyli terraria, poszedł oglądać tylko brat Oli. Jego dziewczyna, jej mama i jego siostra nie dały rady przetwarzać obrazów jakie za szkłem można było podziwiać, między innymi puszyste pajączki itp.

Dziewczyny w oczekiwaniu usiadły przy stoliku obok obiektu i zajęły się bardziej przyjemnymi rzeczami niż oglądanie pajęczaków, mianowicie konsumowaniem Słodkich wyrobów Dr Gerarda.

Wspólnie ruszyli na dalszy podbój zoo, by zobaczyć z bliska żyrafy, zebry, nosorożce, krokodyle, lwy, ale najwięcej ubawu było wśród małp. Obejrzeć to wszystko w umiarkowanym tempie to nie lada wyzwanie na jeden dzień.

Udało im się jeszcze załapać na stare miasto, by móc wywieźć coś więcej w głowie niż tylko zwierzęta.

Podróż powrotna według powszechnie przyjętych reguł przebiega szybciej, lecz nie tym razem. Prawie u kresu podróży rozszalały się wiatr i burza, która na drodze pociągu umieściła przeszkodę i podróż przeciągnęła się aż o dwie godziny. I jak tu nie ufać Dr Gerardowi i nie wziąć solidnego zapasu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz