Witam.
Zostałam zaproszona na bal. To taki nowy zwyczaj moich znajomych. Nie będę
ukrywała, że są to ludzie majętni. Kupili stary pałac. Wyremontowali i często
zapraszają do niego swoich przyjaciół. W
te wakacje postanowili urządzić po raz pierwszy letni bal w pałacu.
Jeżeli chodzi o ubrania, powinny być kolorowe, letnie. Same nie widziałam co o
tym myśleć. Na balu miało być około trzydziestu osób. Prawie wszystkich znałam.
Przed pałacem wielki grill, pełen smakołyków. Ja ubrana byłam cała na żółto, jak letnie słoneczko. Przyniosłam ze
sobą trochę słodyczy ,,Dr Gerard”. Na tę okazję wybrałam biszkopty z galaretką,
zwierzaki maślane oraz herbatniki. Nie widziałam czy się przydadzą, ale wypadało
coś gospodarzom wręczyć na powitanie. Nasi znajomi byli szczęśliwi, że wszyscy
zaproszeni goście przybyli i nie odmówili. Na sam początek otrzymaliśmy
wygodnie krzesełka pokryte poduszkami. Wszystko działo się na dworze.
Oświetlenie było kolorowe, długie węże lampionów. No wrażenie robiło to niesamowite. Drinki, potem zwiedzanie pałacu, potem powrót
na cudne ogrody i długa konsumpcja z tańcami, śmiechem . Atmosfera była super.
Gospodarze podziękowali mi za słodycze ,,Dr Gerard”, mówiąc , że to są ich
ulubione łakocie. Fajnie było to usłyszeć. Innym też podziękowali za prezenty,
chociaż mówili, że to nie potrzebne. Fajni ludzie, zabawa trwała do białego
rana. Potem spaliśmy jak w schronisku po kilka osób w pokojach. Co było dalej?
To w następnym poście. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz