wit’AM
serdecznie. Wróciliśmy znad Morza a atrakcji jeszcze nie koniec. Minęło zaledwie
pięć dni i jedziemy na wesele. Zostaliśmy zaproszenie na ślub mojego
najmłodszego kuzyna. Bardzo się ucieszyliśmy. Uroczystość odbywała się ponad
trzydzieści kilometrów od mojego miasta. Nic nie stało na drodze byśmy poszli
się dobrze bawić. Zastanawiałem się, czy moje dzieci będą miały towarzystwo do
zabawy? Czy Tosia nie będzie marudna? Bywało już, że w połowie imprezy
musieliśmy wracać do domu. Teraz zaplanowałem, że będę przygotowany na
wszystkie możliwe sposoby. Tablet zapakowany, a w nim bezpośredni skrót do gry
Scooby Doo na stronie dr Gerard. W plecaku buty na przebranie i wydrukowana gra
planszowa, również o przygodach Scooby-ego. Ciekawostką jest to, że pionkami są
figurki wycięte z opakowań ciastek Scooby Doo Doobies. Ciekawe połączenie,
pyszne ciastka z czekoladkami w kształcie bohatera bajki i jednocześnie pionki
do gry. BRAWO! Nadszedł czas wyjazdu. Odpaliłem Yanosika by nas kierował i przy
okazji informował o zagrożeniach na drodze. Po ślubie w Kościele przyszedł czas
na Weselisko. Sala była piękna, obiad pyszny. Dzieci tradycyjnie nie miały
czasu jeść. Na początku bawiły się na placu zabaw, a gdy zrobiło się ciemno,
ruszyły w tany. Moją Żonę nie muszę namawiać czy zmuszać do tańca. Uwielbiamy tańczyć.
Wystarczy, że usłyszymy pierwsze takty muzyki a meldujemy się na parkiecie. Bawiliśmy
się do samego końca Wesela. Dzieci bardzo zmęczone, przysypiały w samochodzie. Jednak
gdy zapięły pasy wołały jedzenie. Dopiero poczuły głód. W torbie znalazłem
wafelki Pryncypałki. Ich miny były bezcenne. Szybko pochłonęły słodycz i
przytuliły się do szyby i zasnęły. Wczoraj rano odczuwaliśmy ból nóg, ale to
oznacza, że uroczystość była udana.
Pozdrawiam L K
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz