Zaraz po przekroczeniu progu i zakluczeniu drzwi wejściowych
pan Witold udał się schodami do garażu. Tu otworzył go i wyprowadził samochód.
Następnie pani Krystyna jak i ich córka zajęły miejsce w nim. Pan Witold ruszył
z miejsca. Do przejechania mieli kawałek drogi, gdyż ich dom mieścił się w
pobliskiej miejscowości oddalonej od miejsca docelowego czyli od dużego miasta
gdzie miał przybić statek z gośćmi o kilkanaście kilometrów. W czasie podróży
ich córka siedząc na tylnym siedzeniu umilała sobie czas chrupiąc swoje
ulubione ciacha takie jak witam ciastko na dzień dobry oraz zwierzaki maślane
od zdaniem tej rodziny najlepszego producenta tych łakoci jakim jest wytwórca
Dr Gerard, które to przezornie zapakowała jej mama w siateczkę. Po półgodzinnej
jeździe dojechali oni do miejsca docelowego czyli do Nabrzeża Reprezentacyjnego
gdzie miał przycumować statek. Pan Witold przezornie wziął z sobą z domu
lornetę tak aby móc śledzić przybijanie statku. Teraz przyłożył ją do oczu i
zaczął przeglądać widnokrąg. W oddali dostrzegł jakiś kształt statku,
powiedział do siebie no to chyba ten statek, na który czekamy. Na nabrzeżu
oprócz nich stała grupka ludzi tak jak i oni patrząc w tą samą stronę. Na samym
początku stała także orkiestra. Teraz Ola poprosiła tatę aby on jej użyczył
lornety bo i ona chciała popatrzeć na zbliżający się statek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz