piątek, 25 sierpnia 2017

Pech i szczęście




   W kolejce stały dwie osoby. Byliśmy trzeci. Pani która była właśnie obsługiwana, miała dość sporo zakupów. Kasjerka właśnie już kończyła obsługiwać tę panią, kiedy zgasło światło. Kasa również przestała działać. Okazało się że nie ma prądu w całym sklepie. Powiedziałem do Gabrysi, że poczekamy pięć minut – jak nadal nie będzie prądu, to wychodzimy bez zakupów. Gabrysia zrobiła głupią minę, ale chyba przyznała mi rację, bo nie protestowała, nawet nie popatrzyła złośliwie na mnie – jak zwykła to czynić wtedy kiedy wyrażam swoje zdanie. Ale żeby sprawiedliwości było zadość, to odczekaliśmy sześć i pół minuty. Prądu jak nie było, tak nie było nadal. Musieliśmy obejść się smakiem i wyszliśmy z feralnego sklepu bez zakupów. Nieco oboje zdenerwowani, wsiedliśmy do samochodu. Wyjechaliśmy z parkingu, przejechaliśmy przez skrzyżowanie. Zaraz za nim jest przejazd kolejowy przez który mieliśmy przejechać. Ale jak dojeżdżaliśmy do niego, to zapory zaczęły opadać. Nie mieliśmy najmniejszych szans na to by zdążyć przejechać przed zamknięciem rampy… Niewiele brakowało, abym w przypływie emocji wyrwał kierownicę, bo kumulacja pecha chyba w tym momencie osiągnęła swoje apogeum! Opanowałem się jakoś na szczęście. Mogłem w tym momencie jeszcze skręcić w lewo, albo pojechać prosto. Gabrysia kątem oka zauważyła, że do sklepu zajechało pogotowie energetyczne. Postanowiłem że skręcę i ponownie zajedziemy na parking przed sklep. Po ponownym wejściu, zauważyliśmy że elektrycy szybko uporali się z awarią i wszystko już działało. No może nie wszystko, ale można było zrobić już zakupy. Powtórzyliśmy ten sam manewr – czyli udaliśmy się tam gdzie znajduje się regał ze słodyczami Dr Gerarda. I tak jak wcześniej, włożyliśmy do koszyka takie same produkty: wafelki Pryncypałki i czekoladki Pasja, zwierzaki maślane i Maltikeks, biszkopty z galaretką i Mafijne Choco. Tyle że tym razem nie po dwa opakowania, lecz po trzy paczki. Jeszcze napoje i wodę. I za drugim podejściem obyło się bez kłopotów! Zapłaciliśmy… Pomyślałem sobie, że limit pecha może już wyczerpaliśmy…?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz