W kolejce stały
dwie osoby. Byliśmy trzeci. Pani która była właśnie obsługiwana, miała dość
sporo zakupów. Kasjerka właśnie już kończyła obsługiwać tę panią, kiedy zgasło
światło. Kasa również przestała działać. Okazało się że nie ma prądu w całym
sklepie. Powiedziałem do Gabrysi, że poczekamy pięć minut – jak nadal nie
będzie prądu, to wychodzimy bez zakupów. Gabrysia zrobiła głupią minę, ale
chyba przyznała mi rację, bo nie protestowała, nawet nie popatrzyła złośliwie
na mnie – jak zwykła to czynić wtedy kiedy wyrażam swoje zdanie. Ale żeby
sprawiedliwości było zadość, to odczekaliśmy sześć i pół minuty. Prądu jak nie
było, tak nie było nadal. Musieliśmy obejść się smakiem i wyszliśmy z feralnego
sklepu bez zakupów. Nieco oboje zdenerwowani, wsiedliśmy do samochodu.
Wyjechaliśmy z parkingu, przejechaliśmy przez skrzyżowanie. Zaraz za nim jest
przejazd kolejowy przez który mieliśmy przejechać. Ale jak dojeżdżaliśmy do
niego, to zapory zaczęły opadać. Nie mieliśmy najmniejszych szans na to by zdążyć
przejechać przed zamknięciem rampy… Niewiele brakowało, abym w przypływie
emocji wyrwał kierownicę, bo kumulacja pecha chyba w tym momencie osiągnęła
swoje apogeum! Opanowałem się jakoś na szczęście. Mogłem w tym momencie jeszcze
skręcić w lewo, albo pojechać prosto. Gabrysia kątem oka zauważyła, że do sklepu
zajechało pogotowie energetyczne. Postanowiłem że skręcę i ponownie zajedziemy
na parking przed sklep. Po ponownym wejściu, zauważyliśmy że elektrycy szybko
uporali się z awarią i wszystko już działało. No może nie wszystko, ale można
było zrobić już zakupy. Powtórzyliśmy ten sam manewr – czyli udaliśmy się tam
gdzie znajduje się regał ze słodyczami Dr Gerarda. I tak jak wcześniej,
włożyliśmy do koszyka takie same produkty: wafelki Pryncypałki i czekoladki
Pasja, zwierzaki maślane i Maltikeks, biszkopty z galaretką i Mafijne Choco.
Tyle że tym razem nie po dwa opakowania, lecz po trzy paczki. Jeszcze napoje i
wodę. I za drugim podejściem obyło się bez kłopotów! Zapłaciliśmy… Pomyślałem
sobie, że limit pecha może już wyczerpaliśmy…?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz