Bratowa przyjechała po nas z samego rana, gdyż w święta
dostać się na wieś to tragedia, to nie to co za PRL-u.
Zabrała nas do siebie na grilla, ale i żeby odpocząć od
zgiełku miasta i tabunu samochodów przejeżdżających pod oknem przez całą dobę.
Nasze pierwsze kroki skierowane były na cmentarz na groby
rodziców i dziadków, aby zapalić znicze i uprzątnąć je nieco po ostatniej
nawałnicy. Chcieliśmy również pójść do kościółka na mszę świętą, by podziękować
za cały rok i prosić o wsparcie Matki Boskiej dla naszego kraju i rodaków.
Bratowa w tym czasie czyniła jakieś tajemnicze przygotowania
do wielkiego grillowania.
Po uroczystości w kościele, poszliśmy prosto na ogródek
obsadzony różnymi kwiatami i roślinami pnącymi się po ogrodzeniu. Pośrodku ustawiony
były stolik, krzesła parasol i oczywiście niewielki grill. Bratowa widząc nas przez
okno zaczęła pomału przynosić smakołyki i właśnie na początek postawiła na stole
duży talerz z przepysznie wyglądającymi kostkami dwóch rodzajów ciast. Co wkrótce
okazało się być Deserami z przepisów ze stronki Dr Gerarda. Po chwili
przyniosła też kawę i rozpoczęliśmy ucztę od Deserów, a mianowicie od Brownie z
Pasją i Tarty z owocami leśnymi na spodzie z Ciasteczek Wit’AM, które głaskały
nasze podniebienia przy kawie przed wielkim grillowaniem. Justyna również nie
chciała być gorsza i wyciągnęła swojego asa z rękawa, czyli Biszkopty z
galaretką i wafelki Pryncypałki również Dr Gerarda.
Od jakiegoś czasu zauważyłem, iż nasila się i cały czas
postępuje mania „Gerardowania”! Zauważyła to również Justyna w markecie na
kasie.
Po solidnym Słodkim wstępie, zrobiliśmy sobie godzinną
przerwę, by zrobić miejsce na wspaniałości z grilla, przyrządzane przez
specjalistkę od spraw ogniowo-rusztowych, czyli moją bratową.
Miło, smacznie i sympatycznie spędziliśmy dzień na wsi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz