czwartek, 24 sierpnia 2017

Niespodzianki - nie tylko z ciastkami




   Wszystko spakowane, przygotowane, trasa wyznaczona – teraz zabrać wszystko i ruszamy. Do przebycia prawie 80 kilometrów. Za godzinę będziemy na miejscu. Zanim wsiedliśmy do auta, to jeszcze trzeba było pożegnać się z sąsiadami – jednymi, drugimi, trzecimi… Zajęło to dobry kwadrans, gdyż okazało się, że jedna z sąsiadek pochodzi stamtąd, gdzie właśnie jest nasz pierwszy cel spędzenia urlopu. Jeszcze zanim wyszliśmy z domu, to prześladowało mnie przeczucie, że nie będziemy mieli szczęśliwej drogi. Na potwierdzenie tego, nie trzeba było już długo czekać… Tuż za drugim zakrętem jezdnia była zatarasowana, bo z naprzeciwka skręcał jakiś dostawczy transporter i się zepsuł. Zakorkował całe skrzyżowanie tak, że nie dało się ani zawrócić, ani ominąć. I kolejny kwadrans przeminął! Gabrysia zaczęła szukać czegoś w torbie podręcznej, ale chyba nie znalazła niczego, bo zachowywała się coraz bardziej nerwowo. Zablokowane skrzyżowanie powoli wracało do normalności – zatem po chwili ruszyliśmy w dalszą drogę. Przejechaliśmy prawie kilometr. Po prawej stronie mijaliśmy sklep spożywczy. Wtedy Gabrysia powiedziała, że chciałaby zajrzeć do niego, bo zapomniała zabrać na drogę ciastek Dr Gerard. Zajechałem na parking przed sklepem. Weszliśmy do środka i ujrzeliśmy zaraz na pierwszym regale całą gamę produktów, jakie nas interesowały. Były tam: wafelki Pryncypałki i czekoladki Pasja, zwierzaki maślane i Maltikeks, biszkopty z galaretką i Mafijne Choco – oraz jeszcze wiele innych. Wrzuciliśmy do kosza po dwa opakowania i udaliśmy się do kasy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz