poniedziałek, 25 września 2017

Niedziela w Aquaparku.

          Minął pierwszy jesienny weekend. Pogoda była w kratkę. Sobota upłynęła nam na sprzątaniu. Można powiedzieć, że odwróciliśmy dom do góry nogami. Mycie okien, armatury, podłogi za i pod meblami. Wieczorem byliśmy padnięci. Energię dostarczały nam słodycze firmy „dr Gerard”. Dzieci również zaangażowane zostały do pracy. Musieliśmy je przekupić niedzielną niespodzianką. I nie mówię tylko o tym, że dostaną czekoladki Pasja, ale na myśli mieliśmy wyjazd do Aquaparku. Nadeszła niedziela, dzień aktywności sportowej. O jedenastej wyjazd na mecz Tomka a po obiedzie wyjazd do wodnego parku. Jeszcze nie byliśmy w tym miejscu. Zdjęcia i opinie dostępne w Internecie pobudziły naszą wyobraźnię. Baseny, jacuzzi, zjeżdżalnie, fontanny, natryski, wiry, sauny, Spa, hotel. Po prostu BAJKA.

           Więc, mecz wyjazdowy chłopaki przegrali. Nieco smutni wrócili do domu. Dzieciaki nie miały ochoty na obiad. Czekały tylko na basen. Mama była twarda, postawiła na swoim. Wszyscy musieliśmy zjeść. Chwilka odpoczynku po posiłku i czas na Maltikeks. Zegar wybił godzinę szesnastą, czas jechać. Po niespełna godzinie byliśmy na miejscu. W drodze pomagał nam asystent kierowcy, czyli zbójecka apka. Kupiliśmy bilety, wskoczyliśmy w galoty i SZOK! Internet nie kłamał. Jest to cudowne miejsce, atrakcji mega dużo. Myślałem, że z wrażenia spadną mi laczki. Każde z nas chciało iść w inne miejsce. Zmęczona mama na masaż do jacuzzi, Tomek do głębokiego basenu a Tosia na zjeżdżalnię i do wirów. Tylko ja nie miałem problemu z wyborem. Reszta chciała abym był z nimi. Z wszystkimi od razu. Pomyślałem, że nie jestem jak wafelki PryncyPałki i nie da mnie się podzielić. Mogłem być tylko z jednym dzieckiem, Żona zajmowała się drugim. Było cudownie, nie chciało się wracać do domu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz