Cześć, właśnie
znalazłem chwilę, by usiąść do komputera. Moje kochane skarby są na chorobowym.
Ledwie dwa tygodnie w szkole i już przyniosły wirusa. Babcia, która mi pomaga
również jest chora. Ciekawe, co powie jej lekarz? Poleciłem, by wzięła ze sobą
wafelki PryncyPałki, aby miała, co przegryźć w kolejce. Napisałem, że dzieciaki
przyniosły ze szkoły przeziębienie, jednak nie do końca to prawda. W ubiegłym
tygodniu uczestniczyły w treningach piłkarskich, dosłownie pod chmurką. Tylko,
że to nie były białe obłoki, lecz ciemne, kłębiaste i niosły ze sobą deszcz. Piłkarze
wracając do domu byli wychłodzeni i mokrzy. Potem szybko do wanny i pod kocem
kolacja. A w sobotę z samego ranka, synek grał ligowy mecz. Było pięknie, słonecznie
i ciepło. Mali adepci piłkarscy ochoczo zrzucili z siebie długie rękawy i
spodnie termoaktywne i grali na krótko. Po wygranym spotkaniu, wielka radość i rzucanie
klubowymi koszulkami. Tańce prawie na golasa i triumfalne śpiewy. Pewnie to
rozbieranie też nie było dobrym pomysłem. A w niedzielę marudzenie: boli mnie
gardło, zimno mi i kichanie oraz kaszel. Tosia dopiero wieczorem zaczęła
podciągać nosem. To wystarczyło, aby choroba się rozwinęła. Jednak mimo
wszystko słodycze „dr Gerard” znikały w oka mgnieniu. Czekoladki Pasja, które
schowałem u siebie w szafie, po wystawieniu na stół, wyparowały w ciągu dwóch
minut. Co ja na to mogę, że lubimy te ciastka? Jak wróci żona z pracy, będę
musiał iść do sklepu uzupełni zapasy. Dzieci w domu będą do środy, więc przewiduję,
że sporo słodyczy zjedzą.
Pozdrawiam L K
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz