Nieubłaganie
zbliżył się koniec zielonej szkoły. Dzieci pakowały swoje ubrania, a
nauczyciele pilnowali, by wszystko wzięli. W ostatnią noc mieli się dobrze
wyspać, bo czekała je długa podróż. Dziewczynki przygotowały sobie pastę do
zębów, by wysmarować chłopakom klamkę. Niestety szybko zasnęły i koledzy
uprzedzili je zastawiając także pułapkę wychowawcom. Musieli mieć dużo pasty,
bo wszystkie klamki posmarowali. Na tradycyjny chwyt załapali się opiekunowie i
pare dziewczynek. Rano musieli wymyć wszystkie smarowidła. Po śniadaniu koleżanki z
Marysią wstąpiły do pobliskiego sklepu po ciasteczka Dr. Gerarda. Na wierzch
spakowali suchy prowiant i autokarami pojechali na dworzec kolejowy. Z żalem opuszczali ośrodek z pobliskim
morzem. Postanowili wrócić za rok. W pociągu opiekunowie musieli częściej
dzieciom zwracać uwagę, aby głośno nie hałasowały. Cała grupa szczęśliwie przyjechała do Zakopanego. Tam już rodzice czekali
na swoje pociechy. Marysia pierwsza mnie zobaczyła i podbiegła. Po czułych
powitaniach wróciliśmy do domu. Nawet nie jadła śniadania tylko poszła spać.
Dopiero po południu opowiadań nie było
końca. Przebywając ze swoimi rówieśnikami czuła się dowartościowana. Dzieci
bardzo potrzebują swojego towarzystwa nie tylko w szkole. Bardziej zbliżyła się
do dziewczynek z klasy. Mieszkamy na
końcu wsi i Marysia w pobliżu nie ma rówieśniczek. Zaproponowałam, aby zaprosiła
czasem przyjaciółki na sobotę. Z chęcią zgodziła się i już w najbliższą sobotę miały
dwie przyjaciółki przyjechać. Razem z
Marysią przygotowaliśmy kanapki i na talerzyk wyłożyliśmy różne ciasteczka Dr.
Gerarda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz