Na
wsi trwają poważne prace. Obecnie kopiemy ziemniaki maszyną, która za jednym
przejazdem kopie trzy rządki. Pożyczyliśmy maszynę od sąsiada, bo nasza uległa
zepsuciu. Trzeba szybko korzystać z ładnej pogody, bo jest zmienna i
zapowiadają deszcze. Do pomocy przyszły trzy sąsiadki jak za dawnych lat. Nie
byłam przygotowana na taką solidarną pomoc. Po zbieraniu zaprosiłam je na
herbatę i kanapki. Ucieszona przypomniałam sobie o ulubionych ciasteczkach Dr.
Gerarda i wyłożyłam na talerzyk. Jak to dobrze mieć coś słodkiego w zapasie. Już
dawno tak przyjemnie z sąsiadkami nie siedziałam. Pracujemy zawodowo, a po
pracy jest mnóstwo obowiązków domowych. One dodatkowo należą do koła gospodyń
domowych i zachęcały mnie, abym się zapisała. Organizują ciekawe wycieczki,
pieką i gotują na różne uroczystości gminne. Nawet mają kółka artystyczne.
Robią na drutach, na szydełku zajmują się florystyką. Zaciekawiła mnie ich
dodatkowa pasja, ale mam trójkę małych dzieci. Cały wolny czas mam wypełniony
obowiązkami domowymi. Może kiedyś, gdy pociechy usamodzielnią się, to
skorzystam z ich oferty. Następnego dnia w ramach odpracowania poszłam na
wykopki do jednej sąsiadki, a potem odrabiałam u pozostałych sąsiadach. Do
zbierania przyszło sporo osób i po dwóch godzinach wszystko pozbieraliśmy. Na
zakończenie umówiliśmy się na sobotniego grilla łącznie z pieczeniem
ziemniaków. Ja miałam upiec ciasto drożdżowe ze śliwkami i kupić dwa rodzaje
ciastek Dr. Gerarda oraz chleb. Jedna miała kupić kiełbasę, a inna napoje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz