Już od tygodnia Moja córka Marysia przebywa na zielonej
szkole nad samym morzem w miejscowości Rowy. Niestety jest trochę chłodno, ale
rodzice zabezpieczyli swoje pociechy w grubsze kurtki i ubrania. Organizator
poprosił, aby grzały kaloryfery do momentu aż będzie cieplej. Rano o godzinie
siódmej była pobudka. Mycie sprzątanie i na śniadanie o godzinie ósmej. Po
śniadaniu nauczyciele dawali przygotowane ćwiczenia na kartkach z matematyki,
języka angielskiego, także codziennie pisały wypracowania jak spędziły dzień.
Dokładnie opisać stylistycznie, co najbardziej im się podobało lub odwrotnie. Większość
dzieci miała trudności z pisaniem, ale zawsze coś napisali. Przed obiadem
wychodzili na krótką przechadzkę w
pobliżu budynku.. Natomiast po obiedzie wybierali się na długie spacery brzegiem morza. Innym razem opiekunowie
organizowali wycieczkę statkiem. Zwiedzanie latarni morskiej. Opiekun pożyczał
dzieciom lornetkę, aby mogły podziwiać krajobraz. Zawsze znajdowali ciekawe dla
maluchów atrakcje .Przed kolacją dzieci mogły wydawać pieniądze w pobliskiej
lodziarni lub sklepie spożywczym. Marysia wraz z koleżankami zaopatrzyły się w
ulubione pryncypałki produkcji Dr. Gerarda. Po paru dniach znów po nie wracały.
Wieczorem codziennie oglądali na plaży zachód słońca. Na koniec dnia dzieci były bardzo zmęczone i
po wieczornej toalecie szybko zasypiali. Przez telefon słyszałam radość w jej
głosie. Nigdy nie miała czasu, aby dłużej ze mną rozmawiać. Pod koniec
trzytygodniowego pobytu pogoda uległa znacznej poprawie, ale na kąpanie w morzu
wychowawcy nie pozwolili.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz