Już skończyły się wakacje i jak co roku moja trójka pociech
wyruszyła na rozpoczęcie roku szkolnego. Córka Kasia chodzi do szóstej klasy, a
bliźniacy Michał i Marcin poszli do czwartej klasy. Przygotowania do wyprawki
szkolnej kosztowało mnie wiele powstrzymywanej cierpliwości. Wygórowane
wymagania dzieci musiałam minimalizować. Jednak najtrudniej miałam z kupowaniem
ubrań dla córki. Kasia sama nie wiedziała, jaką chce spódnice, bluzkę czy spodnie.
Moje usilne przekonania drażniły ją. Jeszcze tym razem uległa moim radom. Z
chłopakami nie miałam żadnych problemów. Spodnie, bluzy, adidasy oraz stroje
gimnastyczne kupiliśmy szybko. Po wyczerpujących zakupach wstąpiliśmy do sklepu
spożywczego. Zaopatrzyłam się w produkty na obiad, a dzieci skierowali się na
stanowisko ze słodyczami. Znając moje ulubione ciastka Dr. Gerarda włożyli do
koszyka pryncypałki i biszkopty. W dużej kolejce do kasy rozpoczęli paczkę
ciastek twierdząc, że już dłużej nie wytrzymają z głodu. Sama także byłam
głodna, ale ciasteczka zjem w towarzystwie mocnej czarnej kawy. Następnego dnia
pojechaliśmy z dziećmi do Bukowiny Tatrzańskiej na wody termalne. Tam
wykupiliśmy bilet rodzinny na parę godzin. Obiecywałam im od początku wakacji,
ale zawsze coś stało na przeszkodzie. Dzieci pierwszy raz kąpały się na tym
basenie, dlatego były pod wielkim wrażeniem. Dopiero po czterech godzinach
udało nam się opuścić wodne atrakcje. Podczas drogi powrotnej zjedli wszystkie
ciasteczka Dr. Gerarda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz