Zrobiłem sobie
jeszcze jeden kubek kawy. Miałem kilka ciastek Dr Gerard to chętnie, ze smakiem
postanowiłem je skonsumować, popijając kawą. Ponownie usiadłem sobie przy
oknie. Puchatych „pierzynek” na niebie pojawiało się coraz więcej. Niektóre z nich,
od dołu były jakby przybrudzone i jeszcze bardziej kłębiaste. Wiatr przeganiał
te puchowe kłęby po niebie jeszcze szybciej, gdyż z chwili na chwilę, wiał
coraz mocniej. Sąsiadki już opuściły ławkę. Lecz dzieci, nadal wrzeszczały jak
wcześniej, ganiając tam i z powrotem. Siły mają niespożyte… Kiedyś też przecież
godzinami prawiliśmy szaleństwa! Przyglądałem się tak temu wszystkiemu co
dzieje się na zewnątrz. Spojrzałem na te smaczne ciasteczka które były przede
mną. Zastanawiałem się nad tym, które mam akurat zjeść - czekoladki Pasja, czy
też wafelki Pryncypałki…? Obok usiadła Gabrysia. Również przyniosła sobie kawę
i ciastka. Ona miała biszkopty z galaretką. Zagadnęła mnie o wyjazd do Sanoka.
Mieliśmy się wybrać z samego rana, ale kiepskie samopoczucie sprawiło, że jakoś
nie mogliśmy się zebrać. Dochodziła już jedenasta. W przypływie chęci, to w pół
godziny można byłoby się zebrać. Na obiad zajechalibyśmy na miejsce, ale znając
życie, to zanim się zbierzemy, to zajedziemy na kolację! A wieczorem przecież
będzie relacja z drugiego dnia londyńskich Mistrzostw Świata w lekkoatletyce! A
mamy szanse na pierwsze medale! Chyba więc przełożymy ten wyjazd na następny
tydzień…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz