Przyszliśmy do
domu. Wysypałem zawartość torebek z ciastkami na półmisek i postawiłem go na
stole. Włączyłem telewizor – właśnie była relacja pierwszego dnia
lekkoatletycznych Mistrzostw Świata w Londynie. Oboje z Gabrysią jesteśmy
fanami sportu, to z ogromnym zainteresowaniem śledziliśmy relację. I chociaż
jeszcze tego dnia nie było żadnej walki o medale, to i tak emocji było co
niemiara. W przypływach emocji zajadaliśmy sobie ciastka które kupiliśmy na sobotni
wyjazd. A że Dr Gerard produkuje wszystkie swoje słodycze wręcz wyśmienitej
jakości, to oboje straciliśmy wszelką kontrolę nad tym, ile ich zjadamy. Sam
ocknąłem się dopiero wtedy, jak sięgając ręką do miski, przekonałem się że jest
tam jedynie puste dno. Adrenalina zaczęła rosnąć dopiero wtedy, jak Polacy
rozpoczęli boje eliminacyjne o finał w rzucie dyskiem. Szło ciężko. A do tego
olbrzymia sierpniowa duchota, na domiar złego jeszcze pusty półmisek po
ciastkach „Pasja”. Taka kumulacja tego wszystkiego powodowała, że pot lał się
ze mnie strużkami – po czole, brzuchu, plecach… W godzinie czasu wypiłem całą
butelkę wody mineralnej. W końcu – po bólach – Małachowski z Urbankiem, z
piątej i siódmej pozycji, awansowali do sobotniego finału! W takich przypadkach
mówi się, że „pierwsze koty, za płoty”… Poczułem zmęczenie, bo było już późno. Wiedziałem
jednak, że jeśli się położę, to i tak nie zasnę. Gabrysię naszło jeszcze, aby
spróbować jakichś innych ciastek. Nie wiedziała jednak na jakie ma się
zdecydować – a do wyboru miała ich sporo:
- Mafijne Choco
- biszkopty z galaretką
- Maltikeks
- zwierzaki maślane
- czekoladki Pasja
- wafelki Pryncypałki
Machnęła jednak ręką i odłożyła degustację na jutrzejszy
ranek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz