wtorek, 19 września 2017

nieoczekiwany wypadek



 Mój mąż Marcin skręcił nogę przez robotników budujących nam garaż. Wykopali dół i oczywiści nie zabezpieczyli go, gdy odjeżdżali do domu. Marcin szybko szedł i wpadł do dziury tak niefortunnie, że skręcił nogę w kosce. Z ledwością wrócił do  mieszkania. Wieczorem zaraz pojechaliśmy do szpitala. Po paru godzinnych oczekiwaniach lekarze włożyli mu nogę w gips i za trzy tygodnie ma zgłosić się do kontroli.  Marcin dostał chorobowe, a ja sobie wzięłam urlop okolicznościowy. Mąż przez parę tygodni jest uwięziony. Jego nastrój uległ znacznemu pogorszeniu. Czasami brak mi cierpliwości. Robotnicy dostali naganę, ale nadal trwa budowa kierowana przez Marcina. Natomiast z tego powodu mam więcej obowiązków. Koledzy z pracy odwiedzili chorego.  W najbliższą sobotę przyszli rodzice męża. Ja wcześniej upiekłam szybkie ciasto drożdżowe ze śliwkami. Oprócz tego na talerzyk wyłożyłam pryncypałki, biszkopciki Dr. Gerarda. Nie miałam czasu na robienie sałatki, ale zrobiłam kolorowe kanapki. Moja dwójka maluchów cieszyła się z odwiedzin dziadków. Marysia i Ala tylko z nimi przebywali. Od babci dostali puzzle oraz dwie lalki. Moje bliźniaczki mają pięć lat i są bardzo rozpieszczane przez dziadków. Także często są pod opieką raz jednej babci, a innym razem druga babcia się nimi zajmuje. Są bardzo do siebie podobne i trudno je odróżnić. Ja nie mam z tym kłopotu, bo Ala ma lekko odstające uszy i troszkę jest niższa. W rodzinie wiedzą o tych różnicach. Natomiast w przedszkolu nigdy nie odróżniają która jest Alą, a która Marysią.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz