Mój mąż Marcin skręcił nogę przez robotników
budujących nam garaż. Wykopali dół i oczywiści nie zabezpieczyli go, gdy
odjeżdżali do domu. Marcin szybko szedł i wpadł do dziury tak niefortunnie, że
skręcił nogę w kosce. Z ledwością wrócił do mieszkania. Wieczorem zaraz pojechaliśmy do
szpitala. Po paru godzinnych oczekiwaniach lekarze włożyli mu nogę w gips i za
trzy tygodnie ma zgłosić się do kontroli. Marcin dostał chorobowe, a ja sobie wzięłam
urlop okolicznościowy. Mąż przez parę tygodni jest uwięziony. Jego nastrój
uległ znacznemu pogorszeniu. Czasami brak mi cierpliwości. Robotnicy dostali
naganę, ale nadal trwa budowa kierowana przez Marcina. Natomiast z tego powodu
mam więcej obowiązków. Koledzy z pracy odwiedzili chorego. W najbliższą sobotę przyszli rodzice męża. Ja
wcześniej upiekłam szybkie ciasto drożdżowe ze śliwkami. Oprócz tego na
talerzyk wyłożyłam pryncypałki, biszkopciki Dr. Gerarda. Nie miałam czasu na
robienie sałatki, ale zrobiłam kolorowe kanapki. Moja dwójka maluchów cieszyła
się z odwiedzin dziadków. Marysia i Ala tylko z nimi przebywali. Od babci dostali
puzzle oraz dwie lalki. Moje bliźniaczki mają pięć lat i są bardzo
rozpieszczane przez dziadków. Także często są pod opieką raz jednej babci, a
innym razem druga babcia się nimi zajmuje. Są bardzo do siebie podobne i trudno
je odróżnić. Ja nie mam z tym kłopotu, bo Ala ma lekko odstające uszy i troszkę
jest niższa. W rodzinie wiedzą o tych różnicach. Natomiast w przedszkolu nigdy
nie odróżniają która jest Alą, a która Marysią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz