Bufet w starostwie.
Jakiś czas temu musiałam pozałatwiać kilka spraw w urzędach.
Te wszystkie sprawozdania,
zaświadczenia, wnioski, petycje itp., spędzają niejednemu z nas sen z powiek. W
zależności od typu urzędu spędzamy w nim sporo czasu czekając w długiej kolejce
petentów. Niejednokrotnie trzeba złożyć wniosek o wydanie jakiegoś
zaświadczenia przy jednym ze stanowisk, a potrzebne zaświadczenie odebrać
zupełnie w innym miejscu. Bywa tak również, że wspomniane zaświadczenie będzie
gotowe dopiero za tydzień, brr, po prostu zmora. Biegając tak po piętrach w
urzędzie pracy, przypadkiem na jednym z nich natrafiłam na niewielki bufet. No
to było miłe zaskoczenie. Mogłam tam kupić sobie kanapkę, napoje zimne i
gorące, zjeść coś ciepłego na miejscu, no i oczywiście był spory wybór w
słodyczach. Stwierdziłam, że skoro i tak muszę
czekać na potrzebne dokumenty, to zapewne milej spędzę czas wypijając
małą czarną z dodatkiem chrupiącego wafelka z firmy Dr Gerard. Po namyśle do
pryncypałków dołączyła paczka biszkoptów z galaretką. Już 15 minut później z
zadowoloną miną siedziałam przy jednym z
nielicznych stolików. Przestałam już się wkurzać na urzędniczą biurokrację, na
te wszystkie męczące procedury. Pomyślałam wtedy, że inne urzędy mogłyby wziąć
przykład ze starostwa i wynająć komuś pomieszczenie na jakąś kafejkę, czy
bufet. Pewnie podirytowani oczekiwaniem petenci mogliby tam spokojnie poczekać
nie przestępując z nogi na nogę. Napięcie by opadło, a dobre słodycze złagodziłyby stres.
Pracownicy urzędu mieliby spokojniejszą pracę przy niesfrustrowanych petentach.
Mnie, czas oczekiwania już się nie dłużył, a zjedzone słodycze z firmy Dr
Gerard zadziałały, jak amortyzatory. Godzinę później wyszłam zadowolona z
urzędu pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz