Witam
gorąco, jest piękny środowy poranek. Słońce świeci, grzyby rosną, a w moim domu
pierwsze przeziębienia i katar. Tydzień szkoły i się zaczęło. Tomek narzeka na
gardło a Tosia nie roztaje się z chusteczką. Wychodzą bokiem spacery w deszczu.
Ja się trzymam, kto jak nie ja? Wszyscy mogą chorować a Tata jest super
bohaterem. Odporność zawdzięczam zdrowemu odżywianiu i ruchowi fizycznemu. Nie z
wyboru, lecz tak to już jest, że wszystko jest na mojej głowie. Dlatego muszę
dostarczać mojemu mózgowi cukru. Mafijne Choco od „dr Gerard” nadają się
idealnie. Rodzice dzielą się obowiązkami. Wszystko zależy od godzin naszej
pracy i od rozkładu dnia dzieci. Wcześniej pisałem o tworzeniu grafiku dyżurów.
Mamy dwoje piłkarzy i oboje mają treningi w środę. na różnych boiskach. Żona z
pracy wpada do domu, zabiera nas. Zawozi mnie i syna, potem z córką jedzie trzy
kilometry na drugiego orlika. Po dwóch godzinach wraca po mnie. Jest wtedy
godzina 18:30. Kiedy ma zjeść obiad? Na kolację? W pracy jest od ósmej do
szesnastej. Potem zakupy lub treningi. We wtorek i czwartek w domu jest
wcześniej ok siedemnastej, tak szybko, bo nie mamy piłki. Zostają jej cztery
godziny na zajęcia z dziećmi, na sprawdzenie zadań, na przygotowanie obiadu. Gdzie
chwila na wypoczynek czy fryzjera lub kosmetyczkę. Czasem brakuje czasu na
zjedzenie drugiego śniadania. W torebce nosi biszkopty z galaretką lub inne
słodycze. Po to by się nie przewrócić. Gdy wróci do domu to od progu, nasze
cudowne pociechy wiszą jej na szyi. Potem zasypują Mamę pytaniami, zeszytami no
i oczywiście buziakami. Te całusy rekompensują całe to zmęczenie, ten wysiłek. W
tym właśnie momencie Mama czy Tata zapominają, że nie mają siły, że boli głowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz