środa, 13 września 2017

Pracująca Mama.

          Witam gorąco, jest piękny środowy poranek. Słońce świeci, grzyby rosną, a w moim domu pierwsze przeziębienia i katar. Tydzień szkoły i się zaczęło. Tomek narzeka na gardło a Tosia nie roztaje się z chusteczką. Wychodzą bokiem spacery w deszczu. Ja się trzymam, kto jak nie ja? Wszyscy mogą chorować a Tata jest super bohaterem. Odporność zawdzięczam zdrowemu odżywianiu i ruchowi fizycznemu. Nie z wyboru, lecz tak to już jest, że wszystko jest na mojej głowie. Dlatego muszę dostarczać mojemu mózgowi cukru. Mafijne Choco od „dr Gerard” nadają się idealnie. Rodzice dzielą się obowiązkami. Wszystko zależy od godzin naszej pracy i od rozkładu dnia dzieci. Wcześniej pisałem o tworzeniu grafiku dyżurów. Mamy dwoje piłkarzy i oboje mają treningi w środę. na różnych boiskach. Żona z pracy wpada do domu, zabiera nas. Zawozi mnie i syna, potem z córką jedzie trzy kilometry na drugiego orlika. Po dwóch godzinach wraca po mnie. Jest wtedy godzina 18:30. Kiedy ma zjeść obiad? Na kolację? W pracy jest od ósmej do szesnastej. Potem zakupy lub treningi. We wtorek i czwartek w domu jest wcześniej ok siedemnastej, tak szybko, bo nie mamy piłki. Zostają jej cztery godziny na zajęcia z dziećmi, na sprawdzenie zadań, na przygotowanie obiadu. Gdzie chwila na wypoczynek czy fryzjera lub kosmetyczkę. Czasem brakuje czasu na zjedzenie drugiego śniadania. W torebce nosi biszkopty z galaretką lub inne słodycze. Po to by się nie przewrócić. Gdy wróci do domu to od progu, nasze cudowne pociechy wiszą jej na szyi. Potem zasypują Mamę pytaniami, zeszytami no i oczywiście buziakami. Te całusy rekompensują całe to zmęczenie, ten wysiłek. W tym właśnie momencie Mama czy Tata zapominają, że nie mają siły, że boli głowa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz