niedziela, 24 września 2017

Niezwykła przygoda.

Niezwykła przygoda.


Filip od dłuższego czasu namawiał mnie do zapisania się na naukę nurkowania. Sam fakt założenia tego całego ciężkiego ekwipunku i zejście w nim pod wodę budził we mnie lęk. Ta ciemność wokół mnie, świadomość zamykającej się nad moją głową tafli wody, przerażała mnie. Nie mogłam sobie wyobrazić jak można swobodnie poruszać się w płetwach, kombinezonie i całym tym paskudztwie na sobie. On tylko śmiał się z moich obaw i tłumaczył jak dziecku reguły zanurzania, poruszania  się po dnie jeziora, a potem wynurzania. Zapewniał mnie, że  nad  bezpieczeństwem  instruktorów i kursantów cały czas czuwają odpowiednio przeszkoleni ludzie. Z jednej strony pociągała mnie ta nić nieznanej przygody, intrygował przedsmak ekstremalnego przeżycia. Z drugiej strony trzeba było pokonać swój wewnętrzny opór, przełamać lęk. No cóż, zrobiłam potrzebne badania, przeszłam szkolenie BHP i to z wiedzy teoretycznej o nurkowaniu i czas było rozpocząć tę praktyczną część. Muszę przyznać się, że  emocje tak silnie we mnie buzowały, że nie mogłam nic zjeść przed wyjazdem. Ręce drżały mi przy zakładaniu kombinezonu. Jestem pewna, że gdyby nie Filip i obecność jego przyjaciół, obróciłabym się na pięcie i uciekła stamtąd. No, ale jak mówi polskie przysłowie „nie taki diabeł straszny jak go malują”. Mam już swój pierwszy raz w nurkowaniu za sobą. Uczucia towarzyszące mi podczas zanurzania były na  przemian na skraju euforii i paniki. Najtrudniej było mi uspokoić oddech. Potem już jakoś poszło. Na pewno obecność Filipa miała duże znaczenie. Już po wszystkim śmiałam się szczęśliwa z przeżytej przygody. Od razu zrobiłam się głodna. Filip  zapobiegliwie zabrał z sobą termos z kawą kilka kanapek i sporą dawkę przepysznych słodyczy  z firmy Dr Gerard. To jasne, że na odreagowanie dużego  stresu najlepiej  jest zjeść coś słodkiego i smacznego. Nasz organizm wycisza się doznając uczucia szczęścia. Takim szczęściem dla mnie w tej chwili było zjedzenie  czekoladki pasja i garści cudownie chrupiących czekoladowych draży maltikeksów. Jeden z kolegów mojego faceta poczęstował nas jeszcze wafelkami  z firmy Dr Gerard. Były to pryncypałki z nadzieniem o smaku śliwkowym mniam mniam. Długo siedzieliśmy nad brzegiem jeziora ciesząc się ciszą, dzieląc się  wspomnieniami i wrażeniami z mijającego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz