Niezwykła przygoda.
Filip od dłuższego czasu namawiał mnie do zapisania się na
naukę nurkowania. Sam fakt założenia tego całego ciężkiego ekwipunku i zejście
w nim pod wodę budził we mnie lęk. Ta ciemność wokół mnie, świadomość
zamykającej się nad moją głową tafli wody, przerażała mnie. Nie mogłam sobie
wyobrazić jak można swobodnie poruszać się w płetwach, kombinezonie i całym tym
paskudztwie na sobie. On tylko śmiał się z moich obaw i tłumaczył jak dziecku
reguły zanurzania, poruszania się po
dnie jeziora, a potem wynurzania. Zapewniał mnie, że nad
bezpieczeństwem instruktorów i
kursantów cały czas czuwają odpowiednio przeszkoleni ludzie. Z jednej strony
pociągała mnie ta nić nieznanej przygody, intrygował przedsmak ekstremalnego
przeżycia. Z drugiej strony trzeba było pokonać swój wewnętrzny opór, przełamać
lęk. No cóż, zrobiłam potrzebne badania, przeszłam szkolenie BHP i to z wiedzy teoretycznej
o nurkowaniu i czas było rozpocząć tę praktyczną część. Muszę przyznać się,
że emocje tak silnie we mnie buzowały,
że nie mogłam nic zjeść przed wyjazdem. Ręce drżały mi przy zakładaniu kombinezonu.
Jestem pewna, że gdyby nie Filip i obecność jego przyjaciół, obróciłabym się na
pięcie i uciekła stamtąd. No, ale jak mówi polskie przysłowie „nie taki diabeł
straszny jak go malują”. Mam już swój pierwszy raz w nurkowaniu za sobą. Uczucia
towarzyszące mi podczas zanurzania były na
przemian na skraju euforii i paniki. Najtrudniej było mi uspokoić
oddech. Potem już jakoś poszło. Na pewno obecność Filipa miała duże znaczenie.
Już po wszystkim śmiałam się szczęśliwa z przeżytej przygody. Od razu zrobiłam
się głodna. Filip zapobiegliwie zabrał z
sobą termos z kawą kilka kanapek i sporą dawkę przepysznych słodyczy z firmy Dr Gerard. To jasne, że na
odreagowanie dużego stresu
najlepiej jest zjeść coś słodkiego i
smacznego. Nasz organizm wycisza się doznając uczucia szczęścia. Takim
szczęściem dla mnie w tej chwili było zjedzenie
czekoladki pasja i garści cudownie chrupiących czekoladowych draży
maltikeksów. Jeden z kolegów mojego faceta poczęstował nas jeszcze wafelkami z firmy Dr Gerard. Były to pryncypałki z
nadzieniem o smaku śliwkowym mniam mniam. Długo siedzieliśmy nad brzegiem
jeziora ciesząc się ciszą, dzieląc się
wspomnieniami i wrażeniami z mijającego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz