Każdego roku w dniu 14
września w naszej miejscowości mamy odpust. Jest to święto parafialne. Od
samego rana są rozkładane stragany z różnymi zabawkami i słodyczami. W tym dniu
dzieci z pobliskiej szkoły mają dzień wolny. Moja córka Małgosia z całą klasą pod
opieką wychowawcy poszli na mszę. Potem dzieci rozbiegły się po wielu
straganach. Córka z koleżankami kupiły sobie pierścionki, cukierki. Natomiast
chłopcy kapsle do strzelania. Ja dopiero po południu poszłam do kościoła.
Zastały tylko dwie budki z kolorowymi słodyczami. Dla podtrzymania tradycji
kupiłam trzy paczki odpustowych cukierków, by poczęstować znajome w pracy. Gdy
już wracałam chodnikiem do domu, to zatrzymało się auto i koleżanka zaprosiła mnie
na króciutkie ploteczki przy gorącej herbacie. Bez wahania zgodziłam się,
ponieważ bardzo rzadko mamy okazje porozmawiać. Wiecznie dom, praca, dzieci.
Zrobiła mi bardzo dobrą czarną herbatę i imbirem, a na talerzyk wyłożyła moje
ulubione ciasteczka Dr. Gerarda. Te smakołyki poprawiają mi humor, a
szczególnie uwielbiam pryncypałki. Często kupuje parę paczek i chowam do barku
przed wyjadaczami słodkości. W miłej atmosferze szybko minęły dwie godziny i
moja przyjaciółka odwiozła mnie pod dom. W pierwszej kolejności musiałam
wysłuchać całodniowej relacji Małgosi. Opowiedziała mi co koleżanki i koledzy
kupili. Dla maluchów jest to dodatkowa atrakcja. Nawet zapomnieli o szkolnym obowiązku.
Wyjątkowo nie sprawdzałam czy odrobiła lekcje, tylko miała spakować plecak na
następny dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz