piątek, 27 lipca 2018

Czas urlopu cz.10


Wreszcie po kilkugodzinnej jeździe ich pociąg wtoczył się do stacji docelowej. Stacją tą była Gdynia. Miasto to przywitało ją ładną popołudniową pogodą. Z nieba padały na nich promyki słońca, co powodowało u nich dobre samopoczucie, a Ola była wręcz szczęśliwa bo w taką pogodę będzie mogła się kąpać w morzu na co liczyła. Następnie cała trójka poszła na postój taksówek skąd pojechali do swojego hotelu. Zameldowali się w recepcji, a pracownik recepcji podał im klucze do pokoju, które to już na nich czekały. Po odświeżeniu się ruszyli na miasto gdyż godzina była jeszcze wczesna. Zaraz obok hotelu mieścił się sklepik do którego zaszli. Pan Witold zlustrował towar jaki był na sklepie i nagle się uśmiechnął, oto na półce wypatrzył swoje ulubione łakocie, a były to takie rarytasy jak witam ciastko na dzień dobry oraz prynci torcik od jego zdaniem najlepszego producenta tych łakoci jakim jest ich wytwórca Dr Gerard i poprosił panią sprzedawczynie o kilka opakowań dodając jeszcze od siebie no to będziemy stałymi bywalcami u pani w sklepiku na czas urlopu. Następnego dnia już od samego rana wybrali się na plażę na co tak Ola czekała. Po zwiedzeniu Gdyni, ruszyli na zwiedzanie następnego miasta Sopotu, tu oczywiście przespacerowali się po molo. Na zwiedzanie Gdańska poświęcili najwięcej czasu. W miarę jak mijał czas ich skóra przybrała oliwkowy kolor, a pani Krystyna mówiła do męża, teraz to w pracy będę mogła koleżankom pochwalić się taką wspaniałą opalenizną. Oczywiście, że zaglądali oni do sklepiku gdzie tak jak zapowiedział pan Witold byli stałymi bywalcami. Oczywiście, że nie wszystko mogli zwiedzić, więc podjęli decyzję, że za rok znowu tu zawitają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz