piątek, 20 lipca 2018
„Warsztaty wyjazdowe z gliną i parafiną w tle”
Poniedziałkowy poranek był dla Justyny niezwykle miły ze względu na niedzielne spotkanie z wnukiem i synem. Dzięki temu wcześnie rano wyjeżdżaliśmy na warsztaty z gliną i parafiną z miłymi wspomnieniami. Kujawsko-pomorska jednostka TPG zorganizowała dla członków warsztaty w plenerze gospodarstwa Agroturystycznego. W miejscowości, do której zmierzaliśmy, powitała nas ulewa z burzą. Z autokaru wysiadaliśmy pod parasolami, chowając się w namiocie, gdzie przywitał nas gospodarz i organizator w jednej osobie.
Na dzień dobry pan Marian przedstawił w skrócie zarys działalności swojego gospodarstwa agroturystycznego, powiedział co może nam polecić i czym się pochwalić, a zapewniam miał czym. Na szczególną uwagę zasługiwał renifer o imieniu „Rudolf”, który jest gwiazdą gospodarstwa, szczególnie zimą.
Mimo, iż ulewa i burza zepsuły wjazd do gospodarstwa, pan Marian nadrabiał dobrym humorem i obietnicami, iż na pewno do piętnastej mamy zapewnioną pogodę, a wyczytał to z magicznej aplikacji i aby tak się stało, to na początek musimy osłodzić rozpoczęcie warsztatów, żeby glina i parafina dobrze się kulała i lepiła.
Pani Ania, czyli prowadząca warsztaty, pozbierała zamówienia na kawę i herbatę od uczestników, po czym rozstawiła na stołach półmiski z popcornem i, co zaskakujące, Słodycze Dr Gerarda! Choć na półmiskach była mieszanka, tak zwany miszmasz, udało mi się wypatrzeć ciastka Wit’AM o smaku mleko czekolada, Torciki zbożowe i jeszcze: Artur Krakersy Bacon nowość Dr Gerarda.
Tak bardzo sobie słodziliśmy poranek, że aż słoneczko uśmiechnęło się do nas i zachęciło nas do twórczej zabawy z gliną. Pomysły przerosły najśmielsze oczekiwania, sam organizator był zaskoczony naszą kreatywnością. Najlepsze dzieła zaszczyciły zaś kolekcję pana Mariana.
Parafina również okazała się być wdzięcznym plastycznie materiałem do ręcznej obróbki, świece wyszły jak ta lala!
Oczywiście w trakcie warsztatów na stołach gościły półmiski ze Słodyczami, w tym Dr Gerarda, i mało kto zważał na brudne ręce, większość słodziła sobie robótkę.
Dodatkowymi atrakcjami była przejażdżka tramwajem konnym, przejażdżka na kucyku dla dzieci i dla chętnych oraz dla odważnych przejażdżka quadem po łące. Frajda niesamowita!
Na zakończenie imprezy zaserwowany nam został wiejski obiad schabowy z frytkami i surówką z kiszonej kapusty, a do tego kompot z czereśni - mniam, mniam. W takich warsztatach to nawet co tydzień mógłbym brać udział!
No i oczywiście, skoro deszcz nas przyprowadził to również odprowadził, bo jakby to było? Przynajmniej autobus umyło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz