niedziela, 28 października 2018

Barwy jesieni


Słoneczny październik mile mnie zaskoczył. Zawsze po południu spacerowałam z moimi maluszkami. Kasia ma trzy latka, a Piotruś pięć lat. Wracając z przedszkola wstępowaliśmy do parku. Pokazywałam im żołędzie i kolorowe liście. Zbierali najładniejsze okazy. W domu zrobiliśmy album z podpisem roślin. Następnego dnia pani chciała, aby dzieci przyniosły żołędzie i plastelinę. Pozbieraliśmy trochę ładnych liści i bardzo dużo żołędzi pewnie na całe przedszkole. Kasia nadal chciała zbierać i nie mogłam ją odciągnąć od drzewa. Obiecałam, że w domu zrobimy ludzika i weźmie sobie do szkoły. Zachęcona obietnicą podała mi rączkę i nadal spacerowaliśmy. Zobaczyliśmy starszą panią siedzącą na ławeczce. Przy niej biegał malutki jamniczek. Prawie codziennie spotykaliśmy ją spacerującą po parku. Ona uśmiechnęła się do nas i zachwyciła się różnobarwnymi listeczkami. Od tego momentu zaczęła się nasza bliższa znajomość. Jak się okazało, to mieszka w następnej klatce na pierwszym piętrze. Moje pociechy bawiły się z pieskiem. Zapraszała nas do domu, bo twierdziła, że z widzenia zna rodzinę. Gdy wróciliśmy do domu, to Kasia z Piotrusiem chciały robić ludziki. Trudno musiałam wszystkie zaplanowane prace zostawić i pomóc uformować ludziki. Była fajna zabawa nawet dla mnie. Resztę żołędzi schowaliśmy do dziecinnego plecaka. Na talerzyku leżały smaczne ciasteczka Dr. Gerarda. Chciały od razu jeść lecz kazałam im najpierw umyć rączki. Każdemu dałam po trzy smakołyki, a resztę schowałam na później.             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz