czwartek, 25 października 2018

„Dzień solidnych wrażeń”

Niedziela, mogłoby się wydawać, że dzień jak co dzień. W każdym razie Justynka na pewno miała wolne, więc pojechaliśmy z samego rana na giełdę odzieżową, by rozejrzeć się za butami i płaszczem na jesień, a udało nam się kupić o wiele więcej. Otóż poza spodniami bluzeczkami i czapką dla Oli, trafiliśmy również na stoisko ze Słodyczami. Niedowierzając własnym oczom i uszom słuchaliśmy jak Pani obsługująca stoisko wymieniła nazwę Dr Gerard. Justynka aż dopytała czy dobrze usłyszała. W odpowiedzi usłyszała, że bardzo dobrze i wymieniła Słodkie wyroby, które można u niej kupić, jak na przykład Rurki z kremem, Ciastka francuskie posypane sezamem, markizy i jeszcze kilka innych, mniej znanych naszym uszom, nazw. Zakupiliśmy solidną ilość - zważywszy na fakt, że na popołudnie umówiliśmy się w gościnę do mojej siostry, uzaliśmy, że Dr Gerard będzie pasował do kawy jak ulał. Powrót z giełdy mieliśmy nieco utrudniony ze względu na to, że w niedzielę autobusy jeżdżą rzadziej. Na szczęście jednak Słodycze Dr Gerarda, zakupione wcześniej na giełdzie, wsparły nasze oczekiwanie na transport do domu. Ojjj, przyznam, że trochę zmarzliśmy! Zanim szwagier zabrał nas do siostry, zdąrzyliśmy spełnić obywatelski obowiązek i zagłosowaliśmy w odbywających się tego dnia wyborach samorządowych. Siostra po ujrzeniu Słodyczy, które ze sobą przywieźliśmy, ucieszyła się niezmiernie, że będzie miała co zaserwować do kawy, gdyż, jak sama przyznała, nie zdążyła upiec niczego Słodkiego. Poza słodką niespodzianką mieliśmy w zanadrzu jeszcze inną nowinę. Mianowicie dwa dni wcześniej dotarł do naszych rąk długo oczekiwany film z naszego wesela, czyli mojego z Justynką i Dr Gerard był, a raczej jego Słodycze, wspaniałym dopełnieniem w trakcie oglądania filmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz