Witam.
Ostatnio byłam na wycieczce rowerowej. Wszystko było prawie super, ale o tym
później. Były ciasteczka ,,Dr Gerard” biszkopty Juppi!, Markizy Mafijne, pyszny
zimny napój w butelce, a nawet słone przekąski tej samej firmy. Lubię mieć
wszystkiego zawsze dużo. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy i co się przyda. I tak
było na tej wspanialej wycieczce. Niestety tylko do pewnego czasu. Na początku
wycieczki, pogoda dopisywała. Znajomi, którzy mieli jechać wraz ze mną,
zrezygnowali, bo coś im wypadło. Z sześciu uczestników zrobiło się czterech. Ale
i taka liczba osób była wystarczająca. Mieliśmy udać się na pobliskie jezioro,
czyli jakieś dwadzieścia kilometrów w jedną stronę. Niby nie dużo, ale jednak
pedałować trzeba było. Jadąc żartowaliśmy, a ja podjadałam pyszne słodycze ,,Dr
Gerard”. Najpierw poszła paczka biszkoptów Jupii, mąż jadąc za mną, śmiał się,
że sama wszystko zjem, a jemu nie zostawię nawet kruszynki. Mogłoby tak być,
gdybym pozostałe paczki ciastek markizów Mafijnych, nie miała schowane w plecaku,
i niestety nie zapowiadało się na szybką przerwę. Musiałam coś wykombinować,
żeby się w końcu zatrzymali. Oszukałam, że muszę za potrzebą. Wszyscy mówili, że
za chwilkę. No dobrze, musiałam czekać cierpliwie. Dopiero po dziesięciu
kilometrach zarządzono przerwę. Byłam zachwycona. Mogłam sięgnąć do plecaka po
markizów Mafijnych ,,Dr Gerard”. Jak tylko zobaczyli, co ja robię, rzucili się
na ciasteczka, i nic mi w paczce nie zostało. Ale ja byłam przygotowana,
wiedziałam, że tak będzie. Co było dalej opowiem w następnym poście. Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz