Wakacje,
dzisiaj pierwszy dzień. Pogoda płata figle. Upał, słońce za chwilę chmury,
deszcz, burza. Co robić? W domu brak powietrza, na dworze też. Po deszczu trochę
się zmieniło, ale na chwilę. Moja Marysia każdą wolną chwilę spędzałaby z
kuzynkami. W roku szkolnym wiadomo, nauka, treningi. Nie ma czasu, aby się
często spotykać. Dzisiaj, gdy otworzyła oczy, namawiała mnie bym zadzwonił do
cioci. Kuzynka chętnie się zgodziła, jednak wcześniej musiałem załatwić jedną
sprawę. Zapakowałem markizy Mafijne firmy „dr Gerard”, wystawiłem rowery i
mogliśmy jechać. W tym okresie towarem elitarnym, są płatki kwiatów. Wiąże się
to z naszą religią. Dziewczyny sypią kwiatki, i rodzice muszą dostarczyć ich nieziemską
ilość. Wszystkie róże i inne rośliny spod balkonów oskubane, trawniki przeczesane,
każdy mak zerwany. Niedaleko nas są łąki, postanowiliśmy pojechać tam z
dziewczynami. Więcej nas jechało, więc musieliśmy zapakować więcej przekąsek. W
sklepiku osiedlowym kupiliśmy „Pryncypałki i biszkopty Juppi!”. Już z daleka
ukazała nam się czerwona łąka, Kwiaty maku kwitły tak pięknie i tak gęsto, że
aż żal było je zrywać. Torby papierowe zapełniliśmy w kilka minut. Rozłożyliśmy
koce i zjedliśmy słodycze, które zabraliśmy ze sobą. Nie mogliśmy długo siedzieć,
ponieważ płatki mogły zwiędnąć lub sparować. Cała wyprawa trwała godzinę. Co robić
dalej? Ja zająłem się rozkładaniem kwiatków w lodówce a dziewczyny wyjadły w
tym czasie wszystkie lody. Krzysiek okazał się nie lada refleksem, rzutem na
taśmę uratował jednego dla siebie. Mi zostały wafelki w czekoladzie, które
zjadłem do kawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz