Wakacyjne wędkowanie
Ten pobyt nawsi podziałał na mię naprawdę relaksująco, mogę
powiedzieć, że tutaj odpocząłem. Od ulicznego hałasu, tramwajowego terkotu i
zabieganego trybu życia. Ze słodyczami od dr Gerarda nigdy się nie rozstawałem.
Towarzyszyły mi, gdy szedłem nad moją ulubioną rzeczkę, aby sobie powędkować.
Markizy mafijne, słone przekąski z wyżej wymienionej firmy, jakim jest dr
Gerard, zawsze były w mojej wędkarskiej torbie. Te produkty pozwalały siedzieć
tutaj całymi dniami i łowić srebrne leszcze i okazałe oko nie, sprawiało mi to
wielką satysfakcję, kiedy wracałem do domu dziadków niosąc takie sztuki w
wiaderku. Po moim powrocie, dziadek dyskretnie zerkał do wiaderka, co tam
ciekawego przyniosłem. Zazwyczaj robił selekcję, które na patelnię a które do
dziadkowego stawu. Trzeba przyznać, że dziadek znał się na tych sprawach, za
młodego tagrze biegał z wędką po rzece i łowił tak jak ja teraz. W starszym nieco
wieku wykopał staw na swojej posesji i ma ryby pod dostatkiem, kiedy się mu
zapragnie. Chętnie wstawałem rano, chociaż nie miałem takiej potrzeby. Biegałem
dla poprawienia swojej kondycji, a tagrze, aby oddychać tym świeżym porannym
powietrzem, którego w naszym mieście ogóle niema. Plany moje na przyszłość są
takie, że gdy doczekam emerytury na pewno przeprowadzę się nawieź
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz