środa, 24 maja 2017

Dr Gerard w poczekalni do lekarza

Witam. Pewnego dnia bardzo wcześnie rano wybrałam się do miasta, które leży prawie sto kilometrów od mojego. Miałam tam umówioną  wizytę lekarską. Jechałam pociągiem. Na drogę zrobiłam sobie kawę i kupiłam kruche słodycze ,,Dr  Gerard”. Lubię je, a na drogę kupiłam Zwierzaki Maślane i Mafijne Choco. Po półtorej godzinie byłam na miejscu. Potem tramwajem i byłam w przychodni. Ludzi było masa. Niestety trzeba było postać w kolejce do rejestracji. Stałam godzinę. Ale udało mi się zarejestrować. Potem jeszcze dwie godziny na poczekalni. Obok mnie siedziała pani z małą dziewczynką. Dziewczynka miała może osiem lat. W pewnym momencie zaczęło jej się nudzić. Zaczęła marudzić. Mama uspokajała ją i usiłowała zwrócić jej uwagę na coś innego. Pokazywała jej telefon, jakieś dziecinne gry, niestety nic nie pomagało. Mama dala jej kanapki , lecz dziewczynka nie miała na nie ochoty. Wtuliła się w kolana mamy i zaczęła cicho płakać. Matka była bezradna. Postanowiłam wkroczyć do akcji. Fajnie to brzmi. Miałam dobre argumenty w rękach. Najpierw zapytałam matki czy mogę poczęstować dziewczynkę kruchymi ciasteczkami ,,Dr Gerard”. Powiedziałam jej , że są one bardzo zdrowe. Miałam Zwierzaki Maślane, inne zjadłam w pociągu. Zaczęłam wyciągać pojedynczo i pokazywać małej. Dziewczynka przestała płakać i z zaciekawieniem patrzyła na zwierzaki. Brała do rączki i ze smakiem zjadała je.  O tym co było dalej napiszę w następnym poście cdn. Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz