środa, 31 maja 2017
Smak na ciastka po spacerze
Raz słońce, raz chmury. Chwilami ziąb, to nieco cieplej. I jeszcze – tak na zmianę – deszcz, deszcz ze śniegiem, wiatr, mżawka i słońce… Prawdziwy „kwiecień plecień”! Mieliśmy dojść do parku, później jeszcze jakieś trzysta metrów – i już będzie widoczne nasze osiedle. A wtedy tylko parę kroków i będziemy na miejscu. Wiatr wiał coraz mocniejszy. Granatowe jak atrament chmury przesuwały się nad nami bardzo szybko, niczym fale spienionej wody na morzu w czasie sztormu. Szum drzew także przypominał dźwięki morskiego żywiołu. Doszliśmy do skrzyżowania a kilkadziesiąt metrów dalej był przystanek autobusowy. Nagle – dosłownie w jednej chwili – nastąpiła ulewa. Zerwaliśmy się szybko i dobiegliśmy, aby schronić się na tym przystanku przed deszczem. Zdążyło nas trochę pokropić, lecz tylko lekko, bo w kilka sekund byliśmy już osłonięci ze wszech stron. Wiatr zacinał deszczem od strony zachodniej, akurat w tylną ścianę przystankowej budy. Mieliśmy szczęście… Nawet nie zdążyliśmy zmarznąć, bo za dwie minuty było już po deszczu. A za trzy – nawet zaświeciło znowu słońce. Szybkim krokiem ruszyliśmy do domu. Marzyłem o gorącej dobrej herbacie – i jeszcze lepszych ciastkach Dr Gerarda! Gabrysia podobnie jak ja. Po przyjściu natychmiast naparzyliśmy duży dzbanek płynu koloru bursztynowego. Gabrysia zaserwowała całą gamę ciastek. Znalazły się tam różne ich rodzaje - Mafijne Choco, Witam Ciastka na dzień dobry, zwierzaki maślane, czekoladki Pasja… Wszystkie one mają swoją klasę i smakują wybornie! A nam wtedy smakowały szczególnie! Bo po takim spacerze…
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz