Całkowicie
zmieniliśmy nasze świąteczne plany. Stało się tak naszego łysego przyjaciela –
Benka. I przyznam, że był to bardzo dobry pomysł. Osobiście jestem - raczej –
człowiekiem który przestrzega zachowane tradycje rodzinne. Ale warto czasem też
zobaczyć na własne oczy, jak świętuje się gdzieś w innych regionach naszego
pięknego kraju. Telewizja, Internet i książka – wszystkiego nie przekażą!
Przekonać się o tym można dopiero wtedy, kiedy samemu się to sprawdzi. Już nie
raz myślałem o tym, aby Wielkanoc spędzić gdzieś po za domem, lecz kiedy
zagadałem o tym Gabrysię, to zawsze okazywała mi dziwny grymas. Tym razem
jednak zbieg okoliczności potoczył się w taki sposób, że oboje postanowiliśmy
spróbować spędzić ten świąteczny czas, zupełnie inaczej niż dotychczas. A
głównym promotorem podjęcia takiej decyzji przez nas, był Benek. Kiedy
siedzieliśmy sobie tak przy stole zastawionym wspaniałymi ciastkami firmy Dr.
Gerard – rozmawialiśmy sobie, tak o wszystkim i o niczym. Początkowo gadka się nam „nie kleiła”, ale po
kilku kruchych herbatnikach, szło nam coraz lepiej. Kolega Benek, kiedy zjadł czekoladki
Pasja, to już znaleźliśmy wspólny język. Zaczął opowiadać jak najęty, w dodatku
był przekonujący jak nigdy dotąd. Nawijał jak nakręcony. Nigdy dotąd coś takiego
się mu nie zdarzało. Przy tym dodatkowo, chyba pamięć się Benkowi poprawiła, bo
opowiadał wszystko z niezwykłą dokładnością. Gabrysia jak początkowo nie była
jakoś do wyjazdu przekonana, to pod wpływem opowieści kolegi – a może również
po zjedzeniu ciastek – zaczęła zmieniać zdanie i coraz bardziej nabierała
ochoty na wyjazd. Świąteczne plany były dla nas nadal sprawą otwartą…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz