poniedziałek, 27 listopada 2017

Pech, czy raczej szczęście? cz.2

Tak uzbrojona w ciacha udała się do przedpokoju, na robienie sobie śniadania już nie miała czasu. Tu ubrała się i wyszła z mieszkania. Szybkim truchtem, a nawet biegiem ruszyła na dworzec kolejki SKM, tu po dotarciu do niego okazało się, że spóźniła się ona na nią o zaledwie kilka minut. Musiała poczekać na następną, w trakcie czekania zajadała się ciachami, które to wzięła z sobą, a były to rarytasy takie jak witam ciastko na dzień dobry oraz zwierzaki maślane od jej zdaniem najlepszego producenta tych łakoci jakim jest ich wytwórca Dr Gerard. Po około pół godzinie nadjechał jej pociąg, a ona zajęła miejsce w wagonie. Jako, że to właśnie w jej miejscowości on rozpoczynał swoją podróż to ze znalezieniem miejsca siedzącego nie miała problemu. Teraz czekała ją półgodzinna podróż do dużego miasta gdzie pracowała. Podróż minęła jej dość szybko bo to przecież tylko pół godziny, zresztą pokonując tą trasę już od kilku lat przyzwyczaiła się ona do niej. Na żądanej stacji wysiadła i tak samo jak na kolejkę to i teraz tak samo ruszyła szybkim krokiem. Oczywiście do pracy dotarła spóźniona. Rozebrała się z palta i zasiadła za swoim biurkiem, teraz była już gotowa do pracy. Włączyła komputer i podsunęła w swoją stronę piętrzące się dokumenty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz